Sandomierski Dąb Czerwony- Zapis 825
Sen z 08.11.2024
Byłam w Sandomierzu w jakimś domu. Przestronny pokój jakby na wysokiej podmurówce. Piekłam ciasto z trzema koleżankami. Partner cały czas wysyłał mi wiadomości z USA. Tak jakby kontrolował co robię i z kim. Wreszcie zadzwoniłam, bo nie chciało mi się pisać i wymieniłam wszystkie trzy koleżanki z imienia. Najlepsze ! we śnie zająknęłam się przy ostatniej, ale teraz nie pamiętam imienia żadnej. A przecież to jakieś moje bardzo dobre koleżanki.
Placek był z jasnego ciasta jak drożdżowego. Uformowany w kopiec, na wierzch wylewało się jakąś piane jak z białek, ale też na zaczynie drożdżowym. Jedna z nich pokazywał jak mam to rozciągać po całej powierzchni. Później zrobiła nacięcia nożem na kopcu i w każde z nich wkładałam taki promień. Najprościej wyglądało to jak koło od roweru z góry. Dobre było, bo schrupałam jeden promyk. Wsadziłyśmy do pieca i poszłyśmy się przejść.
Weszłyśmy do lasu. Po prawej w głębi na takiej łysej wzniesionej polanie stał olbrzymi dąb czerwony. Normalnie czerwony, bezlistny. Tak stary, że pewnie go bogowie sadzili w dniu stworzenia ziemi. Wyglądał z oddali jak dwie korony złączone w pniu podstawami. Którą wrastał w ziemie z jednej strony, a z drugiej wznosiła się ku górze. Otaczał go bardzo stary bór sosnowy, tak stary że jedna z koleżanek powiedziała że komuś tu dwa razy gałąź spadła na łepetynę i zabiła. Powiedziałam- No tak, tak… bo to starodrzew i nikt go nie przecina ze względu na ochronę. Ja byłam nie tak dawno w Sandomierzu na żywo, ale nie mogłam tego miejsca zlokalizować, nie widziałam nigdzie tego boru sosnowego w pobliżu miasta. Zamierzałam pójść do dębu i później zrobić zdjęcie, bo w tej chwili na skraju lasu pokazała się zielona ściana na skarpie z żółtego piasku.
Zaczęłam pozować a jedna koleżanka robiła mi fotografie. Na skarpie rosły trzy rodzaje roślin z fioletowymi kwiatami, ale żadnej nie znam. I coś jak dziewięćsił, strasznie kująca niska roślinka. Położyłam się na piasku miedzy nimi, tak na prawym boku, bo chciałam ładnie ciało ułożyć do zdjęcia. Ale to ciało jakieś było dziwne, nie mogłam cofnąć prawego barku, żeby ładnie odsłonić szyje. Tylko głowa mi na niego opadała jakbym była martwa. Wreszcie wstałam, bo patrzę a do zdjęcia na ściance ustawiła się masa ludzi. Dziwnie się poczułam, bo tylko ja tak artystycznie ułożyłam się do zdjęcia, tak by mieć kwiaty wokół siebie. Wstałam i poszłam z koleżankami do restauracji coś zjeść.