Świątynia Opatrzności – Zapis 869
Sen z 31.01.2025
Wczoraj na żywo pożądliły mnie pszczoły. Dzisiaj we śnie również mnie goniły. Znowu grzebałam coś przy wlotkach i zamiast robić to szybko i sprawnie, działałam niezdarnie. Nie wiem co to były za pszczoły, były prawie o połowę mniejsze od moich i mały inny kolor. Ras jeszcze nie rozróżniam, ale te ewidentnie nie były z żadnej które znam. We śnie nie miałam kombinezonu, bo jedna siadła mi na nosie. Modliłam się tylko nie tylko nie to, nie chciałam stracić węchu nawet na chwile. Jak już oddaliłam się od gniazda zaczęłam wyciągać żądła. Również były inne. Wielokrotne. Żądła miałam na palcach u rąk, w jednej dwa w drugiej jedno. Robert patrzyła na moje spuchnięte kostki z troską, nie wiem jak się o nich dowiedział skoro mu nie mówiłam.
Znalazłam się w Kolbuszowej. Weszłam jak z 9 i na ukos zaczęłam iść w stronę świątyni Wszystkich Świętych. Krajobraz zrobił się inny, jak piękny zadbany park. Pod nogami miałam wyłożoną drobną dekoracyjną kostkę. Nie widziałam takiej na żywo. Ścieżki były łukowate i z wzniesieniem. Minęła nas jakaś staruszka, schodziła na dół. Ja wchodziłam z kobietą i teraz że już drugi raz. Na szczycie była świątynia Opatrzności w budowie.
Świątynia była kwadratowa. Z każdej strony miała wielkie chyba okno jak bramę, bo jak podchodziłam do krawędzi to do ziemi było kilka metrów, tak jakby unosiła się w powietrzu. Ale robotnicy normalnie na zewnątrz pracowali. Po budowie chodził Nowak, to on był głównym inicjatorem i sponsorem. Pierwszy raz widziała go we śnie. Weszłam do jakiejś sali i położyłam się z kobietą do łóżka. I weszli sołtysi i zaczęli też wchodzić na to łózko by dostać się do powały. Leżałam i mówiłam do tego z mojej miejscowości rodzinnej, żeby nie staną mi na tych obolałych nogach.
I patrzę co robią, a ten podniósł jakoś tą powałę i wysypały się z niej pszczoły. Zasypały mnie i kobietę w całości.
Ale narobiłam krzyku, bo przecież jestem cała pożądlona i więcej już nie mogę przyjąć jadu. I tak szaleńczo się strzepuje i patrzę, a te pszczoły są martwe. Tak jakby zrobiły kolonie w świątyni i nie przeżyły, a to jest osyp, jak zimowy. I znowu ta rasa była inna, nie wiem jak to wytłumaczyć. To nie były pszczoły z którymi teraz pracuję w pasiece na żywo.