Samuraj – Zapis 207

Sen z 21.02.2021 

 

Dzisiaj to nie mam zielonego pojęcia gdzie byłam, ale pomyślałam że to “plan filmowy”.

Byłam z jakąś grupą kobiet, raczej młode, niby była tam Serafinka, ale nie do końca. Szłam niby drogą, po prawej miałam klatki, a w nich wojsko, tylko że to mi przypominało orki z “Władcy Pierścieni”, ktoś ewidentnie miał nad “tym” władze.

Później znalazłam się w jakiś zabudowaniach z tą grupą kobiet i zobaczyłam że w naszą stronę leci cysterna z paliwem, jak w filmach akcji i zaraz będzie wybuch. Kopniakiem otworzyłam drzwi do jakiegoś składziku i krzyknęłam do reszty żeby weszły. Murowana ściana tej ” dziury” miała nas odsłonić przed falą uderzeniową.

Ale wybuchu nie było.

I znowu zobaczyłam coś dziwnego!!!

Jakiegoś gościa, jak aktora w kostiumie, wyglądał jak Samuraj albo “Bohun”, taki jakiś miał dziwny “kaftan”, białą broń i skórzaną zbroję – uprząż. Z tyłu miał pióro, długie na dwa metry, wychodziło jak ogon z niego. Drugie wychodziło z prawego ramienia ze skórzanego pasa. To nie był kolory pawia, bo pomyślałam “bażant” ( mam całą reklamówkę bażancich piór, więc mam porównanie) czyli złoto, czerwienie i pomarańcz. Ale było niesamowicie długie i pomyślałam” Nie ma takich ptaków w przyrodzie przecież!!!. Pióro było smukłe, ale na końcu bardzo rozbudowane, wychodziły z niego takie białe puszyste spiralki, patrzyłam na nie jak zaczarowana.

 

Ktoś chyba powiedział, że oni hodują te ptaki w Chinach na potrzeby tego kostiumu, czy jak, a może tylko tak pomyślałam, bo nie chciałam wierzyć je je zabijają dla tych piór. Nieważne. Tych żołnierzy z piórami widziałam tylko dwóch.

Ja, partner i jeden Samuraj poszliśmy coś zobaczyć w tej klitce. Przeszliśmy przez pomieszczenie, jak stodoła z którego uciekły czarne ptaki, jak wrony, ale partner inaczej je nazwał. Przypomniałam sobie że w trakcie tej katastrofy z cysterną, ktoś przysłał mi wiadomość że mnie kocha, w odpowiedzi na moją. ( zrozumiałam się tak że afekcie coś takiego komuś wysłałam).

Wyprzedziłam partnera i Samuraja żeby ukryć ślady tych miłosnych wyznań. Patrzę, leży biała ładowarka i coś jak biały pendrive, ładowarkę wrzuciłam, ale zawinęła się na krawędzi dachu, a pendrive jakoś upchnęłam w szparę. Miałam nadzieje że tego nie znajdą. Oni w tym czasie oglądali tą klitkę gdzie się ukryłyśmy, cysterna leżała obok cała.

Klitka natomiast była cała jakby zamurowana mieszanką ze styropianu i brudu, partner odgrywał to po kawałku jak tynk.

Jak później wracałam obok klatek z orkami, to były psute, nie widział już żadnych czarnych żołnierzy, albo ktoś to wypuścił, albo idąc obok nich byłam w innym czasie.