Narzeczeni- Zapis 866
Sen z 26.01.2025
Byłam na jakimś wydarzeniu. Siedziałam z innymi ludźmi chyba, ale najbliższych siedzących towarzyszy nie kojarzę. Była tam też Dominika z Grzegorzem. Młodzi się pokłócili i narzeczony poszedł gdzieś ostentacyjnie. I chyba jakoś mnie doszło że narzeczona zrywa zaręczyny. Wstałam, bo obrączki już kupione i stwierdziłam że nią pogadam, bo rozeszło się o zazdrość.
Dominika wybiegła z płaczem, ja podeszłam do grupy mężczyzn i poprosiłam o szal, bo zostawiłam go w auli.
Ale wszędzie były roztopy. Śnieg dosłownie zamieniał się na moich oczach w wodę, a pługi jeździły jak oszalałe żeby to ogarnąć. Zaczęłam mówić że każdy ma prawo do kontaktów z innymi, że trzeba patrzeć nie tylko przez pryzmat siebie, ale brać pod uwagę że każdy jest inny. Nie zrobi tego co my i dokona tego co dla nas niemożliwe.
I tak sobie gadam i już chciałam powiedzieć że Miłość jest cierpliwa. Akurat jak siadałam na takiej oblodzonej ławce obok Dominiki. Lód w ogóle nie był zimny ani mokry. I tak patrzę a tu proboszcz kolegiaty stoi po mojej prawej przy tej ławie. Przypomniałam sobie jak kiedyś stałam godzinę pod drzwiami plebani i dzwoniłam i pukałam i nawet dołączył się jakiś gołąb i też zaczął pukać w okno plebani dziobem.
I chciałam odejść, bo On mnie nie wpuścił, a teraz stoi obok mnie. Ale sobie myślę a co tam i usiadłam. I jak siadałam to poczułam, że to nie jest moje ciało, jakąś tą dupę miałam grubą i dużą. Motoryka też taka jakby nie moja, bo ja jestem dobrze wyćwiczona już na jodze i mięśnie rzeczywiście podtrzymują szkielet. A tu takie to było rozlazłe, tak jakby ciało było podzielone na frakcje, tłuszcz, mięśnie i kości i tylko kości i obciążone stawy wykonywały prace.
I w chwili gdy pomyślałam co to za ciało, to wyszłam ze snu.