Milcater – Zapis 915

Sen z 25.05.2025

 

Byłam w obecnym domu. Rozbiłyśmy chyba z Córką listę pod paczkę z USA. Mówiła o Milcater że żyć i twarz jest nieskazitelna. Partner już zabukował termin, miała być za miesiąc. Mój wysterylizowany kocur się okocił. W budzie gdzie urzęduje, pod progiem były zakopane cztery kocięta. Piękne, każde inne i w innej maści. Już odchowane, musiał je długo ukrywać przed nami.

Przyjechali jacyś ludzie do mnie i znalazłam się na piętrze. Piętro przybrało obraz pietra mojej podstawówki. W tym samym momencie usłyszałam huk! że niby piorun uderzył w budynek.

Dźwięk był tak potężny, że uszkodził błony bębenkowe. Dźwięk dochodził w zwolnionym tempie, osnuty i rozwarstwiony. Po Prawej pojawił się mój Syn żołnierz. Fala uderzeniowa wypchnęła nas w kierunku schodów. Poczułam, że obejmuje mnie ramieniem i nakłania moje ciało by przyjęło pozycje embrionalną. Schody przed nami łamały się na 90 stopniach. Pomyślałam, że w tej pozycji pod wpływem fali nasze ciała wykonają obrót i uderzymy plecami  o ścianę z głową w dole. I połamiemy kręgosłupy. Ale wyglądało, że Syn robi wszystko by mnie osłonić własnym ciałem.

Znalazłam się w samochodzie. Po prawej była biała furgonetka. Wyszedł z niej czarnowłosy mężczyzna. Zaczęłam się przyglądać i wtedy on też tak wyciągnął głowę, że niby mnie też się przygląda. To była Marek. Chyba stał na skraju drogi i oddawał mocz.