Czerwona cebula – Zapis 700(670)

Sen z 13.02.2024

 

Byłam na wsi, ale nie wiem co to za miejscowość. Na pewno nie nasza, bo nigdy nie widziałam piękniejszej roślinności. Chyba zwiedzaliśmy jak zwykle.

Na początku szłam lasem jak sosnowym za partnerem, ale las był strasznie wysoki . Drzewa miały po 50 metrów. Dodatkowo porastały prawie pionową skarpę miałkiego piasku, ale stwierdziłam że wejdę. Mocno pochyliłam się do przodu i szłam za nim, chociaż już prawie znikł mi z pola widzenia. W pobliżu szczytu szłam już za dwoma mężczyznami w mundurach, jak za żołnierzami. I nadal jeden z nich to był mój Partner. Wiem, bo jak szliśmy taką piaszczystą krawędzią, to gibnął się w prawo i spadł. Na szczęście tylko parę metrów, a nie na sam dół, którego już nie było widać.

Wyszliśmy na rozległych polach, ale to było piękne, równe i zielone. Doszliśmy do jakiejś zabudowy i zobaczyłam piękne drzwi z jasnego drzewa. Prowadziły do prawdopodobnie XIX czy XVIII okrągłego domu. Chciałam zdjęcia na ich tle i ten drugi mężczyzna podszedł ze mną i zaczął mi robić.

Drzwi miały taki prostokąt na sobie, jak wyrzeźbiony i takie ozdoby czy okucia miedziane albo z brązu. Chociaż ta na środku otwierała się jak sekretne puzderko. Tam był chyba klucz czy co, bo wyciągnęłam to, ale z naprzeciwka zaczęli iść jacyś ludzie i nie pamiętam, czy już to włożyłam czy zabrałam. Wiem że do środka domu zaglądnęłam, bo weszła tam moja bratowa z bratanicą. I to wyposażenie było takie trochę dziwne, nawet nie wiem jak to nazwać. Takie coś było jak ciąg, na przeciwległej ścianie. Ale nic nie potrafię o tym powiedzieć, za mało czasu bym się mogła przyjrzeć.

Postanowiliśmy wracać. Kobieta z Córką zaczęła do mnie mówić, że jak chcemy zwiedzać, to one obudzą babcie i babcia opowie mam o wszystkim. Skojarzyłam, że sytuacja jak w Zalipiu. Właściciel oprowadza po chałupie, ale trzeba zapłacić, nie byłam pewna czy mam kasę, więc podziękowaliśmy za oglądanie od środka.

Wsiedliśmy na wóz z pomostami z Partnerem i Córką i zaczęliśmy wracać do domu. Przez moment pomosty się złożyły i telefon mi wpadł pomiędzy. Na szczęście nie zginał, wyciągnęłam go. Na drodze za to znalazłam jakąś czarną siatkę jak sitko filtracyjne. Wrzuciłam go na wóz. Położyłam się na wozie i nagrywałam film koron drzew. Wszystkie kwitły, obsypane kiściami kwiatów, bez znaczenia czy to były dęby czy klony czy lipy. Poprosiłam żeby zjechał jak najbliżej krawędzi drogi, bo chciałam sobie oberwać gałęzi drzew. Wszystko widziałam jak różaneczniki najwięcej w białych i czerwonych kolorach.

Nigdy nie widziałam piękniejszej wsi i wtedy pojawiło się  “czerwona cebula” i to obudziło mnie ze snu.