Figurki z kości słoniowej – Zapis 865

W nocy po drugiej godzinie obudziło mnie dwukrotne stukanie, dzisiaj nie w drzwi wejściowe, ale już na klatce schodowej, tuż przy mojej sypialni. Coś jest coraz bliżej. Leżałam nasłuchując, ale nic prócz zmian temperatury już nie zarejestrowałam. Chwilami spadała, ale nie jak w przeciągu, ale pulsacyjnie, jakby tworzyła nacisk. Nic więcej.

Nad ranem przyszło że jakiś Piotr umarł.

 

Sen z 23.01.2025

 

Byłam w miejscowości rodzinnej. Poszłam za bibliotekę bo odbywały się tam targi i chciałam coś fajnego znaleźć. Wszystkich dostawcy już się rozjechali, zostały tylko jakieś niedobitki i właściciele punktów stałych. Szukałam więc spokojnie na skraju drogi do cmentarza tuż przy ogrodzeniu.

Pierwsze znalazłam piękne szlifowane kamyki, dosłownie jakby może wyrzuciło bursztyny. Wybierałam te najbardziej lśniące i jakiś Gość mnie zaprosił do swojego bunkra na stadionie. Wchodząc widziałam cmentarz, była cały zaorany. Powiedziałam żeby nie zamykał drzwi, bo jak wyjdę będą plotkować że z nim spałam. W bunkrze w morzu labiryntów było ciemno jak w grobie. Z korytarzy miałam podgląd na stoiska czy pokoje. Podeszłam do jednego okienka i sięgnęłam do środka, bo zobaczyłam butelkę perfum. Okrągła czerwona albo fioletowa butelka jak Dior Poision, złapałam i psiknęłam na siebie, bo chciałam powąchać. Ale zaleciało porzeczkami, taki mocno owocowy był na początku. Gość się poruszył i powiedział że tak nie wolno, bo Olimpia zorientuje się że ktoś tu był. I w tym momencie przypomniałam sobie jak kiedyś na żywo Andrzej opowiadał, że złamał mały palec u nogi, bo mnie zobaczył w nocy na korytarzu. I tak myślę, to tak działa ta bilokacja?

Wyszłam przeciwległymi drzwiami. Podjechały dwa czarne maserati i jeszcze jakieś czarne suvy. Gość chciał iść, ale oni przyjechali do niego na nocleg więc musiał zostać.

Ja poszłam szukać dalej, bliżej biblioteki.

I znowu znalazłam w jakimiś piasku, jak rzecznym figurkę z kości słoniowej, potem drugą i następną. Zaczęłam przesypywać i wyłoniło się ich całe mnóstwo. Na początku myślałam że to szachy, ale nie, każda była inna. Na końcu wygrzebałam takie okrągłe lniane pudełko na nie. Miała sztywną podstawę, a u góry chyba ściągane. Z tego to już się ucieszyłam.

I przeszłam prawie pod ścianę biblioteki, tam było stoisko z galanterią skórzaną. Same skórzane kolczyki naszyjniki, pasy, ozdoby. I tu pojawiły się jakieś kobiety, przeglądały ze mną ale i tak łapałam co lepsze. Wzięłam piękne ozdoby z frędzlami i na stole zostały już tylko dwie pochwy, pięknie wykończone do zapinania w pasie, ale puste. Wiem, bo macałam, żadna nie miała sztyletu. Chyba też je zabrałam, bo jak przez moment zaczęłam się wahać, jakaś kobieta z boku, z lewej powiedziała że to można brać. To co zostało i czego nie zabrali, jest dla takich jak Ja