Baldachim – Zapis 334
Sen z 28.01.2022
Byłam w kościele parafialnym z całą swoją rodziną.
Kogoś chyba kiedyś pochowaliśmy i służba kościelna „przygarneła” nasz baldachim, chorągwie i parasolki. Zabraliśmy to wszystko. Przed świątynią zaczęliśmy się z tym ustawiać. Ja miałam w reku nawet taką złotą parasolkę, patrzyłam do góry na nią jak lśni i błyszczy. Z lewej widziałam księdza. też pod małym baldachimem, w złotym ornacie i z czterema ministrantami.
Patrzył na mnie tak dziwnie, ciężko mi było odczytać to spojrzenie, tyle tam było uczuć. Może złość, zawód… Ale chyba chodziło o to, że nasze było wspanialsze i że wróciliśmy po to. A oni trzymali to jak relikwie. Wzorowali się na Nas w swoim interesie.
Zaczął padać złoty deszcz, wszystko jeszcze bardziej zaczęło lśnić. Weszłam do przedsionka.
W przedsionku pojawiły się stoliki jak w knajpie. Usiadłam przy stoliku z jakimś mężczyzną i rozmawiałam. To był chyba jakiś mój wielbiciel, ale z dawnych lat, bo dawała do zrozumienia że nie może o mnie zapomnieć.
Przeszłam wgłąb sali i tak jakby na dolnej szafce był kwadratowy boks z jakimś płynem. Coś mi tam wpadło i wsadziłam do środka prawą rękę. Płyn zaczął syczeć i pojawiła się piana. Pomyślałam że to akumulator i kwas. Wyciągnęłam szybko rękę. Była śmiertelnie biała, pokryta białym nalotem. Wsadziłam ją do innego płynu. Przestraszyłam się że mi odpadnie, ale delikatnie zaczęła odzyskiwać kolor.
Uspokoiłam się całkowicie jak zobaczyłam wyniki badania właściwości płynu z boksa.
Płyn zawierał 147 jednostek, w stosunku do moczu o wartości 132. Stwierdziłam że stężenie jest niewielkie i nie powinno się nic z tą ręką stać.