Wino – Zapis 111

Sen z 26.06.2020
Jechałam samochodem, skręciłam lekko w prawo w boczną drogę, robotnicy dopiero zaczynali tam kłaść asfalt, ale jakoś udało się przedostać dalej. Zobaczyłam z góry mapę drogową z informacją o drodze, na której są korki, świeciło to na żółto, ewentualnie to był układ scalony widziany we fragmencie. Droga na Tarnobrzeg była zablokowana, tylko że to było niby w kierunku Lublina i Soliny. Znalazłam się nad brzegiem rzeki, stała tam pusta budka wartownicza, woda obijała się o jej ściany.
Za chwilę byłam na polu winorośli, pomyślałam, że gleba nieurodzajna i winiarz musi dokarmić dolistnie. Pole wyglądało jak pustynne, powyżej była półka skalna po mojej lewej stronie, na niej były niemieckie drewniane domki jak altanki ogrodowe, a wejście na tą półkę było zwieńczone dwiema antycznymi kolumnami. Pomyślałam, że sobie wejdę na górę, w te altanki, bo wtedy wyjdzie mi świetne zdjęcie na całą winnicę, ale pojawili się moi przyjaciele Anioły ( to jest nazwisko chłopaka, więc dziewczynę też tak nazywamy) i poszliśmy na szkolenie.
Znalazłam się w pokoju, bratowa go umeblowała i posprzątała, miałam katar, na półce był biały papier toaletowy, więc smarkałam w niego cały czas. Ciemno tam było, ale dużo kwiatów i pomyślałam, że zmarnieją bez słońca, była chyba choinka, ale bez ozdób, moja cierniowa korona i jeszcze parę gatunków, na meblościance stały moje kosmetyki, a w szafach ubrania, zrobiło się jasno.

Pokój zmienił się w otwartą przestrzeń, meblościanka stała teraz na środku podwórka jakby i pojawiła się jedna Ela, druga Ela, Anna, Magdalena i ktoś mówi: skryj mnie bo Andrzej idzie 😉 . Patrzę, a za płotem idzie jego córka i rzeczywiście Andrzej też i zaglądają, co się u nas dzieje. Podeszłam do meblościanki, stały tam 3 buteleczki z podkładem do twarzy, 2 flakoniki francuskich perfum i wina. Ela wszystkim przywiozła wina w prezencie, stały na tej meblościance. Dostała czerwone i białe. Wyciągnęłam je z papierowych torebek i czerwone odstawiłam, a białe było bez korka, więc degustuję. Butelka była z bardzo ciemnego szkła, o pojemności najmocniej 2 l, nie miała szyjki jak obecne, kształtem przypominała amforę, ale i troszkę butelki do win musujących. Nabrałam w usta pierwszy łyk, dobrze rozprowadziłam go po ustach i wyplułam. Idealnie zrównoważone wino, ale jakby nie wino w ustach, alkohol nie wyczuwalny, kwas delikatny, na posmaku pojawiła się lekka goryczka, cukru minimalnie, ale zwróciła uwagę perlistość i coś tam było, bo pojawiła mi się myśl jak strzała, ja to znam. Nabrałam drugi łyk większy, ta perlistość była cudowna, nie miała nic w sobie z ordynarnego nasycenia CO2, taką można spotkać w najlepszych winach musujących, kremowa, aksamitna, idealna. Patrzę na tą butle, skąd to wino, etykieta zapisana w jakiś znakach i że niby z Gruzji, ale tam była inna nazwa, tylko że teraz sobie nie przypomnę, co tam było napisane. Nagle zrobiło się jakieś zamieszanie, dziewczyny znikły, a za plecami pojawiło się 3 starych gburów, mieli chyba whisky w 2-litrowej butelce i chyba im to rozbiłam, bo ciekło z tej butelki, ale odeszłam, bo pomyślałam, że jak będą się czepiać, to zrobię im przelew. Wszyscy poszli niby na miejsce nocowania, do lasu, to też poszłam za ludźmi, w lesie w rzędach stały domki letniskowe, szłam ścieżką i doszłam do miejsca, które było całe obwieszone takimi małymi torebeczkami, ale nie wzięłam, bo były brzydkie, weszłam w taki tunel na końcu tunelu, dziadek zawijał w kulki skarpetki albo co, i to było w ciemnych kolorach wszystko, ale dziadek był miły i coś tam do mnie wesoło zagadywał. Śmialiśmy się nawet, bo jak go mijałam, to się potknęłam i wywróciłam obok niego w te pozawijane kulki.
Widziałam też kogoś, kto miał oczy Kapłana z Zapisu 19, leżał wsparty o ścianę i patrzył na mnie smutno, a te oczy skrzyły się jak topazy.
I wtedy przyszło mi że „TU NIE MA ŻYCIA, W MOIM ROZUMIENIU”