Żółta Alba – Zapis 912
Sen z 17.05.2025
Byłam w świątyni w miejscowości rodzinnej. Służyłam do mszy razem z innymi mężczyznami. Ksiądz był młody, miły i taka zabiegany. Jak zeszliśmy z ołtarza to chciałam mu powiedzieć, że jak byłam dzieckiem też służyłam, ale nie był zainteresowany. Wliczyłam nawet że to było ponad 30 lat temu. Ściągnęłam albę i złożyłam ją w kostkę, była żółta. Tylko moja miała inny kolor, reszta była biała. Zakrystia zaczęła inaczej wyglądać. Straciła światło, jakby zamurowano okno. Zniknęły szafy na ornaty i inne, a pojawiła się wnęka jak w grobowcu. Zginęła moja kurtka w kwiaty, zaczełam ją szukać. Pomagał mi ksiądz i jakaś kobieta.
Wyszliśmy w ciemności z zakrystii i weszliśmy na ołtarz. Tu nadal było ciemno. Przeszliśmy na lewo i zaczęliśmy schodzić schodami których na żywo nie ma. Ksiądz szedł za mną. On złapał mnie ręką za usta, tak że rozmazał mi całą ślinę na brodzie. Szybko puścił więc nie wiem czy zamierzone czy przez przypadek. Jak wychodziliśmy z kościoła to ludzie byli tylko z naszej lewej i ustawieni tyłem do ołtarza. Przyglądałam się im, bo to było dziwne i mieli ubrania w kwiaty. Szukałam więc mojej kurtki czy ktoś jej na siebie nie założył, ale mojego wzoru nie było. Wyglądali jakby się modlili, ale co było na tej ścianie to już nie widziałam.
Ze świątyni poszłam drogą i znowu wyszłam jakby pod nią ale z innego kierunku. Przyjechały baby wiejskie. Marysia z Podlasu objęła mnie z uśmiechem i powiedziała że widział mnie jak Gwiazdę. Nie zaczaiłam na początku gdzie, ale później dopowiedziała, że chodzi jej o tą imprezę winiarską na której byłam w sobotę. Muszą mnie wszyscy śledzić na facebooku.
Znalazłam się na jakimś weselu. Miałam liliową mieniącą się plisowaną suknie. Ela zaczęła opowiadać, że jedzie do do jakiegoś afrykańskiego kraju na wycieczkę, że płaci około 7 tysięcy za tydzień i zabiera tylko jedno dziecko. Mówiła że w zeszłym roku też była w Afryce. Zerknęłam na Partnera, my nie byliśmy, ale teraz jak lepiej mu się powodzi to moglibyśmy.
Przyjecie było w ogrodzie. Na lewej ścianie były trzy maleńkie kibelki za muślinowymi zwiewnymi zasłonkami. Chciałam skorzystać i jedna maleńka muszelka była cala zasikana. Środkowa z kawałkami kupy na obrzeżach z lewej strony, a ostatni po lewej był maleńki pisuarek. Ten całkowicie odpadał, ja nie miałam jak tam się wysikać.
Wybrałam ten środkowy. Zawinęłam suknie jak się dało i weszłam. Muśliny delikatnie rozchylały się na boki, tak że było widać moje sandałki i że coś tam robię. Ustawiam się, cuduje tak by zrobić siku bez kontaktu z muszelką i patrze ! . Jednak rąbek sukienki ubrudziłam, taka maleńka plamka. Myślę spokojnie, zaraz to przepłuczę, najważniejsze by nie było czuć smrodu.
Przyszła Kaśka w jakiś dziwnych nogach. Nogi miała takie dziwne że nawet nie wiem jak to opisać. Konstrukcyjno-ażurowe. I Mówi do mnie co ja wyrabiam. Ja tak patrzę, a z przodu w w mojej sukni jak gruszki w podołku turlają się gówna. To już było dla mnie niepojęte, jak te gówna na mnie przeskoczyły.
Wpadłam w szał, ale taki humorystyczny. Wypadłam z tego kibelka i wpadłam w tłum bawiących się ludzi. Zaczęłam ich okładać tym gównem w tej sukience. Która coraz bardziej się wydłużała i po każdym uderzeniu wyglądała jak coraz bardziej wyciągnięta rajstopa ze skarpetą w środku.
Cudownie się poczułam na tym gównianym weselu. Wszystkich obdarzyłam po równo, czy ktoś chciał, czy nie chciał.