Słonie na moście – Zapis 839
Sen z 05.12.2024
Bolał mnie brzuch. Miałam straszną biegunkę. Jola w końcu podała mi takie małe naczynie, żebym do niego zrobiła. Ale było dziwne, było szklane chyba i miało taką wąską szyjkę, że część biegunki znalazła się na kanapie i moich rękach. Powąchałam ją by sprawdzić czy to patogeny mnie tak rozwolniły, ale nic złego nie wyczułam. Kał był jak popłuczyny, dosłownie woda z odrobiną nieczystości. Tak niewielkich, że aromat był nikły i szybko się ulatniał. Nie zawierał żadnych czynników chorobotwórczych, tylko zdrową florę jelitową i metabolity. Dziwne to było, bo bolał mnie strasznie brzuch, a tu było przecież dobrze.
Znalazłam się na parkingu. Mój stary kierownik tam był. Stałam obok takiego dużego białego auta. Wielkiego jak amerykańskie pick-up. Nie mogłam skojarzyć czyje jest, wreszcie przyszło że to Stacha.
Kierownik pokazał mi jakiś melex, taki wózek. Okazało się, czy przypomniałam sobie, że ja tym jeździłam do pracy. Chyba pożyczył mi czy jak. I teraz on na niego wsiadł i zaczął jechać , a ja za nim iść, razem z Córką. Znaleźliśmy się na moście. Ale jaki piękny to był most. Widoki jak z bajki, ale w ogóle ich nie kojarzę. Most miał wysokie kamienne przęsła, ni to kolumny, ni to ekrany. I chyba były roboty, bo nagle zaczął być nieszczelny?? I z lewej wyskoczyły dwa olbrzymie słonie, wystrojone w jakieś czerwonozłote narzuty i już nie wiem. Czy zwaliły tego kierownika czy on sam jadąc wpadł do dziury w moście.
Myślałam że słonie się rzucą i na mnie, ale chyba się cofnęły. Zresztą jak Ja. Trzymałam Córkę mocno za rękę, żeby też nie wpadła jak Kierownik do dziury i zaczęłam szukać zejścia. Cały czas wydawało mi się że do ziemi jest tysiące metrów. Ale wystawiłam jakoś stopę i dokonałam normalnie ziemi. Dziwnie to było. Nie mogłam zwyczajnie wierzyć w to co widzę. Tak jakby po zakwestionowaniu rzeczywistość zmieniała ustawienia pod moje potrzeby.
Zeszłam po łagodnym stoku. Kierownik leżał na takim pięknym pagórku. Podeszłam i chciałam go podnieść, ale miał skręcony kark. Tak mu ta głowa się odkręciła, że aż zmieniła się jego fizjonomia. Teraz przypominał mi Ryszarda. Chciałam mu ją przestawić, ale zobaczyłam że oddycha, więc wyciągnęłam telefon żeby zadzwonić po pogotowie, bo pod mostem podobno był dinozaur.