Rakun – Zapis 853

Sen z 04.01.2025

 

Nie wiem gdzie byłam, chyba na zjeździe czy spotkaniu charytatywnym. Tak pomyślałam bo wszyscy zbierali jakieś datki do kopert czy. I to byli chyba sommelierzy, albo ktoś przegadał moich znajomych, bo tak dziwnie zaczęłam ich widzieć przez chwile. Jak klatki filmowe. Jaką kobieta była do mnie nieprzychylnie nastawiona. Chciałam żebym już sobie poszła. Pilnowała swojego partnera, chociaż ten zajęty był tym spotkaniem. Dziwne to było. Weszłam jakby do pomieszczenia. Mój brat z bratową się pojawili. Powiedziałam, że ja jeszcze do toalety. Pokręcona jakaś była, ale skorzystałam. Wychodząc już imprezy jeszcze wróciłam po moje koperty, bo niby tam były moje napiwki. Ktoś krzyknął za mną że moja część to tylko 30 % z tego. Ale udawałam, że nie dosłyszałam, bo znalazłam sie z nimi u siebie, w moim obecnym domu.

Siedziałam w ogrodzie i trzymałam te koperty, chyba miały adresy, albo nie miały. Chciałam je zacząć przeglądać i Nagle!!! usłyszałam ogłoszenie przez megafon. Chociaż na początku myślałam że to muzyka z biogazowni leci. Policja nakazywała wszystkim wejść do domów.

Patrzę w stronę ulicy, a tam w mroku jedzie chyba trzech małych chłopców na rowerach i zawodzą z płaczem takie YYYYYyyyyyyyyy!!! Uciekają jak szaleni. I wtedy doszedł mnie ryk. Ale to musiało być wielkie bydle. Ryk przypominał ryk lwa, ale to nie było żywe, bo pod dolną frakcją dźwięku szedł ton który wiązał mi się z wiatrem. Później pojawiło się skojarzenie ze słowem turbiny, a na końcu skojarzeniowy obraz z moich lat dziecięcych. Takie kolorowe zatrzaski na kołach od roweru. Przy odpowiedniej prędkości wydadzą właśnie ten dźwięk z dolnej frakcji tego ryku. Dlatego stwierdziłam że to nie jest żywe, czy nie jest z naszego zakresu.

Dosłownie weszłam w kucki do domu i przekręciłam zamek w drzwiach. Tylko górny łucznik, bo nie chciałam dzwonić kluczykami. Przeszłam pod północnym oknem i wychyliłam delikatnie głowę. I wtedy go zobaczyłam. To było zwierze, wyglądał jak wielki kudłaty czarny wilk, ale wielkość raczej dużego lisa. Coś tam obwąchiwał mi na podwórku. Zobaczył mnie, skuliłam sie szybko i zaczęłam cofać w głąb domu, ale On przeszedł przez drzwi. Normalnie ! dematerializował sie z jednej strony i zmaterializowała się już w środku. Przez drzwi przechodził i innej strukturze materialnej.

I tak patrzę, a ten wilk ma twarz mojego Kota Rakuna. Normalnie środek mordki to Rakun, a reszta jakiegoś potwora. Załapałam go ze śmiechem i zaczęłam przytulać i mówię Rakunciu, Rakunciu.

Nie strasz ludzi.