Padaczka – Zapis 968

Sen z 29.10.2025

 

Byłam ze znajomymi chyba z podstawówki . Na pewno z Serafinami. Brałam udział w jakiejś sesji zdjęciowej. Miałam szerokie ubrania jak dżinsowe i długie włosy. I byłam drobna jak piętnastolatka. Jakoś się tak wygłupiałyśmy w polach. I patrzyłam na takie bloki skalne. Stały na kupie porozbijane i pokruszone, już na wpół porośnięte. Były na nich wyrznięte, czy wydłubane symbole postaci ludzkich z podwójną aureolą. Czyli dwa okalające okręgi nad głową z kilkoma promieniami przecinające je prostopadle. I to mnie zastanowiło. Gdzie to jest, w którym miejscu, bo niby to były moje strony rodzinne, ale teraz nie mogę zlokalizować tego miejsca. Postaci było w sumie kilka. Ale czy to była na posesji Serafinek?…

I znalazłam się już tylko z Joanną przy jakiejś ławce. Pokazałam mi prawdziwka, znalazła go po drugiej stronie drogi w lesie. Powiedziałam, że też idę poszukać i wzięłam psa. To chyba nawet była żywa Nala, nie martwy Piesio, bo był duży, łagodny i złoty. I zaczęłam iść. Nala jest jeszcze młoda i jak zobaczyła dwóch mężczyzn to podbiegła i zrobiła się afera.

Jeden to jakiś Rudawy Blondyn z brodą jak biblijny patriarcha, a drugi czarnowłosy Semita. Nala zaczęła chyba ujadać i ten czarnowłosy padł na ziemie z atakiem padaczki. Zasiniała mu cała lewa ręka na fioletowo od napływu krwi i skurczu. Trząsł się jak opętany, albo rażonym prądem. Złapałam go mocno i atak momentalnie ustąpił. Zabrałam psa i jego i podprowadziłam na ławkę gdzie wcześniej siedziałam z Serafiną. Pytałam czy wszystko w porządku. Odpowiadał że tak, ale takim głosem jakby był mocno zawstydzony, że ten atak w ogóle widziałam, że byłam świadkiem. Miał taki cichy i wyrażający głos, że nikł sens słów, a przechodziły tylko emocje. Nie mam pojęcia dlaczego nie chciał żebym widziała. Ale była w tym głosie też chyba ulga, tak mi się wydaje.