Ofiarnicy – Zapis 927

Sen z 28.06.2025

 

Byłam na sali, chyba szpitalnej bo leżał na kozetce i przyszła Krakowska jak Skowrońska. Dziwne było to badane, jak nie badanie.  Wstałam i poszłam za nią do jej domu. Rozmawiamy w drodze, była taka szczęśliwa że nie widzi. Zaczęła coś mówić o jakiś perypetiach miłosnych, chyba męża, ale takie to było chaotyczne że nic nie rozumiałam. Zresztą ta droga to jakaś abstrakcja.  W środku miała taką piaskową dziurę. Głęboką na parę metrów o pionowych ścianach. Przechodziłam nią dwa razy i za drugim razem, o mało się nie wywróciłam. Szczególnie, że to było po zmianie kierunku na odwrotny i nie spodziewałam się jej drugi raz.

Później zaczęła coś mówić, że jej dzieci przyprowadzają na dzień i cały garaż ma nimi zawalony. Bałaganią i ją wkurzają. I chyba coś mi dała ale już nie wiem i pożegnałyśmy się, wyściskały i zaczęłam wracać do domu. U niej było tak pięknie zielono,, śpiew ptaków. A teraz pojawiła się pustynia, bo znalazłam się na Borkach w miejscowości rodzinnej.

Biegłam po suchym ornym w stronę domu, z lewej wyjechał terenowy samochód i jechał z mojej prawej ale biegłam szybciej niż on. Zawirowywał więc, skręcił na lewo i zniknął za wydmą. Jak zbiegałam z pola to w ziemi dostrzegłam odłamki rudy, identyczne jak można u mnie znaleźć na polu z facelią.

Weszłam w taki suchy pas nieużytków z kamiennymi tworami. Mój telefon w ręce zaczął tak parzyć, że myslałam że wybuchnie. Przede mną były trzy kamienne bloki skalne jak ołtarz ofiarny z kamiennymi paleniskami. Dwie kolumny z trzecim wieńczącym blokiem jako dach. Ogień i rozżarzony popiół cały czas się tam tlił. Przeszłam przez takie dwie konstrukcję, bo dalej była ścieżka którą mogłam dojść do domu na skróty.

Doszłam do takiej równoległej i zza ściany suchego lasu zobaczyli mnie Ofiarnicy. To były jakieś mutanty albo niedorozwoje. Zdeformowane jak postacie z horroru, ale o dziwo bardzo szybkie. Jak ich zobaczyłam zaczęłam uciekać, a oni za mną i biegli zadziwiająco szybko, co przecież Ja jestem jak Błyskawica. Jakaś opaska na biodrach krępowałam trochę moje ruchy. Nie mogłam szeroko stawiać kroków i dodatkowo była zielona, ale to już nie wiem, skąd to wiem.  Ale próbowałam zwiększyć moc i przebierać nogami szybciej. I nagle z naprzeciwka wybiegli następni Obdartusy. I to chyba były Ofiary Ofiarników, bo ci wyglądali normalnie, tylko ubrania mieli w strzępach. Skorzystałam z okazji i odbiłam w lewo. Za mną już teraz biegł tylko jeden Ofiarnik. Reszta starła się z Obdartusami.

Wiedziałam, że z jednym poradzę sobie bez problemu. Przebiegłam prze ołtarze ofiarne i skręciłam na lewo. Prosto w suchy młodnik. Miałam nadzieje, że Ofiarnik wyhamuje na gałęziach, a w najlepszym wypadku zawróci pomóc współbratymcom.