Stolica – Zapis 964

Sen z 18.10.2025

 

Byłam w Stolicy, przy ogromnym zamku. Dyrektora mojej podstawówki trzymała mnie za rękę i podprowadzałam do muru obronnego. Chciała bym wyjrzałam za krawędź. Ale się bałam, bo mam ten swój lęk wysokości i że spadnę. Na krawędzi muru nie będzie nic co mogłabym mocno chwycić, ale Ona trzymała mnie mocno. Ścisnęłam ją więc jeszcze mocniej i wychyliłam się. Za krawędzią w dole był Zamek jak królewski.

Znalazłam się w zamku na raucie. Siedziałam przy stole z jakimiś ludźmi. I najlepsze gości było chyba dużo więcej zaproszonych, bo wszędzie były porozkładane komplety sztućców. Nawet na podłodze. A dotarło tak niewielu. Jak nadszedł czas, że zaczęli wnosić nam potrawy, to podniosłam się żeby zebrać nadwyżkę zastawy stołowej. Chyba z przyzwyczajenia, bo z gastro nigdy się mentalnie nie wychodzi. Razem ze mną do zbierania podniósł się znajomy Młody Żyd. Planowałam że usiądę sobie na wprost gospodarza po angielsku, centralnie na końcu stołu

Później wyszłam na taras i w oddali pojawił się Stary kawaler. Zawołałam go, mój towarzysz go znał i zapytał po co go wołałam. Odpowiedziałam, że tak pogadać. I Stary Kawaler jak podszedł, to mnie mocno przytulił. I On miałam ze trzy metry na stówę, bo sięgałam mu tylko do bioder. Zaczęłam przeklinać ! Puść mnie kurwa i takie tam 😉 ze śmiechem. Chciałam tylko pogadać, a ten mi tu taki wylew uczuć prezentuje. Młody był chociaz stary, jasne ubranie i jasne włosy, jak młody Robert Redfort. Taki nonszalancki jak kowboj.

Teściowa zadzwoniła, czy wszystko dobrze , powiedziałam więc, że jutro przyjadę, bo ma urodziny. I nagle miałam wrażenie że jestem, ale w USA, nie w Polsce. Właśnie po tym telefonie. Miałam słoiczki z drobniakami. Pokazywałam Partnerowi ile uzbierałam monet.

I znalazłam się w samochodzie z Córka. Jechałam jak rajdowiec, bo na silniku wyświetlało mi nawet 200. Mignęły mi jeszcze daw inne samochody na wirażach. Tak jakbym naprawdę brała udział w wyścigu i nas było w sumie Trzech. I przed sobą zobaczyłam kościół w Kopciach, wyjeżdżałam od strony Warszawy. Okazało się że drogę przebyła w dwie albo półtorej godziny. Mój pasażer patrzyła na mnie zgorszony.

I znowu znalazłam się Córką. Trzymałam w ręce mandat. W tabelach miałam zaznaczone ile za każdy odcinek mam zapłacić. W tle ktoś powiedział ” I niby w Polsce nie ma pieniędzy…”.  W sumie mandat wynosił 2900 z hakiem. Według dokumentu momentami jechałam nawet 500 km/h. Pomyślnym jakim cudem. Popatrzyłam na Córkę. Od razu wiedziała o co chodzi. Powiedziałam; Nie pożyczę. Nie chciałam naruszać żelaznej rezerwy, ale chyba musiał. Nie chciałam też prosić Partnera o pieniądze, bo wiązały się z komentarzami o tej szaleńczej jeździe. Na przyszłość po prostu musiałam zwiększyć rezerwy, bo ta była za mała.