Depresja – Zapis 876

Sen z 15.02.2025

 

Wróciłam z USA.  Jakoś mi się to nie zgadzało, bo wróciłam teraz, a nie jak na żywo prawie rok temu. Przywiozłam mnóstwo sukni jak indyjskie sari. Tak jakby to była moja garderoba. Nie mogłam się zdecydować, ani co założyć, ani jakie buty dobrać. Wszystko lśniło przetykane złotem i nie było zbyt odpowiednie na tą wieś.

Przywiozłam też mnóstwo zdjęci. Moich i znajomych którzy byli w tym czasie w New Jersey. I zrobiono jakąś imprezę, bo te zdjęcia porozkładano na stolikach, czy jak na targach. I widziałam gdzieś tam Marysie, więc impreza mogła być gminna. Na imprezie na środku stały studnie, dwie turkusowo zielone. Żachnęłam się, że mogłam przywieź swoją z Osiej, bo ona też cudowna jak te dwie. Jak goście się rozeszli zaczęłam zbierać te zdjęcia. Na pewno te, na których byłam Ja. I dołączył do mnie Krzysiek który był Markiem i I musieliśmy jeszcze podjechać do hotelu po klucze.

Weszliśmy na stadion. Doszliśmy do konkretnych drzwi na piętrze i chcieliśmy wejść, ale były zamknięte. Chciałam iść w głąb hotelu, ale nagle przyszedł Krzysztof który miał cechę Burmistrza. Wprowadziła go jakiś młody na ramieniu. Zaprosił nas do środka. W gabinecie były cztery łózka jak dla prezesów. Krzysztof był pijany w sztok. Miał rozpięte spodnie i rozsunięty rozporek. Schudł z 15 kilo od czasu kiedy go ostatnio widziałam na żywo. Powiedziałam, że jestem po klucze. Krzysiek powiedział do mnie:

– Zaraz przyjadą cztery dupy.

Gość który go przyprowadził teraz łaził na czworaka po podłodze. Jak usłyszał tą frazę to uśmiechnął się lubieżnie. Poczekałam aż wyjdzie i wskazałam Krzychowi na rozporek, żeby się dopiął. Siadał wtedy w fotelu.

Widziałam jego oczy dokładnie. Oczy wyrażały taki ból, że aż ściskał serce powodując krwawienie. Rozpacz powoli go zabija. Jak nachylałam się po klucze, to złapał mnie za szyje tak jak zrozpaczony pijak i przyciągnął do siebie. Zsunął mi się wtedy kapelusz jak kowbojski z głowy. Pod nim miałam jeszcze gęstszą grzywę półdługich siwych włosów niż na żywo.