OPUS – Zapis 857
Sen z 12.01.2025
Byłam na Osiej, w moim obecnym domu. Siedzieliśmy chyba przy czereśni, ale z kim i po co jakoś obraz mi uciekał. I w sumie nie wiem…
Znalazłam się u Olka na stołówce przyszłam tam z Ciną, ale jak i kiedy?.. Siedziałam z jakimiś ludźmi i byłam tam chyba Gościem. Cina był po mojej prawej, ale później znalazł się na lewej. I siedziałam na krześle i ktoś wszedł do stołówki. Ja wtedy się jakoś bujnęłam i wywróciłam na plecy na tym krześle. Jak mnie podnieśli to przed sobą miałam dwóch rosłych Murzynów. Wszyscy się śmialiśmy głośno. Było zabawnie, bo nawet maiłam szeroką spódnice to zdążyłam ją złapać tak by mnie nie odkryła. Uderzenia też nie poczułam, więc absolutnie żadnego dyskomfortu, tylko czysta radość.
Poszliśmy w stronę hal. Zejście było jak w kopalni, przed nami była robocza, ale ja skręciłam chyba z Córką w lewo. Dołączyła do mnie Agnieszka ze swoją Córką i zaczęłyśmy wchodzić po schodach.
Schody były tak stare że rozchodziły się na spoinach. W szczelinach w takim starym brudzie i ziemi zauważyłam jakieś klejnoty. Nie było możliwości się zatrzymać, więc szybko schylałam się na każdym stopniu nie zwalniając kroku. Joga to jednak w takich prowizorycznych kwestiach się przydaje.
Z każdej spoiny powyciągałam czy to broszkę i plakietkę czy pierścień czy jakieś inne. Brudne to było i zaszłe, ale wszystko bezcenne ze względu na czas i historie jaką miało. Na szczycie schodów włożyłam to wszystko w spódnice. Miałam tego niezłą kupkę.
I znowu znalazłam się na Osiej, w moim obecnym domu. Znowu chyba pod tą czereśnią. Oglądałam takie jakieś małe organizmy w woreczkach foliowych, które też znalazłam w tych schodach. Wyglądały jak owoce morza, skorupiaki czy inne wodne stworzenia, albo nie wiem co to było. Ruszało się, było żywe, bo pływało w jakimś płynie zamknięte w opakowaniu. Dałam chyba trzy woreczki Agnieszce. Powiedziała że da chłopcom to wyrzucą do akwarium i im to urośnie.
I wtedy doszło mnie Opus… Opus.. ktoś to wypowiadał. I chyba cały czas ale teraz doszło mnie to wyraźnie.