Bilet kolejowy – Zapis 835

Sen z 26.11.2024

 

Byłam na rynku kolbuszowskim z Córką. Miałyśmy iść na Górną. Cały czas zapominałam torebki, albo z ławki, albo z jakiegoś murka. Zawsze wracałyśmy po nią w popłochu, bo w środku miałam portfel z czterema stówkami. Nie chciałam żeby ktoś mnie ogołocił z ostatnich pieniędzy, szczególnie że na rynku kręciło się sporo ludzi.

Na Górnej była impreza, jakiś festyn w bezkresnych polach. Dzieci zrobiły sobie sikalnie w takich rozwalających się zabudowach. Wchodziły miedzy zarośnięte trawą fundamenty i szczątki ścian. Też się tam ustawiłam, bo zachciało mi się sikać, ale te dzieciary cały czas mi się wpychały w kolejkę.

Obok tej rudery siedziała cała moja rodzina. Wszyscy wrócili z USA. Mąż dał mi nową torebkę i bilet na pociąg. Dziwny był, duży, jak na koncert. Czarny i mieniący się jak kryształowy papier ścierny. Nie zawierała żadnych danych, tak jakby był na jakiś specjalny kurs. A uczestnik miała wrażenie że jedzie do czarnej dziury. 

Powiedziałam do Córki że już musimy iść, bo pociąg miała odjechać po 18, a liczyłam że przez pola do najbliżej stacji trochę nam zejdzie.