Fioletowe jądra – Zapis 805

Sen z 27.09.2024

 

Byłam w miejscowości rodzinnej. Szłam miedzą na Ługi jakby rządkiem kukurydzy. Okopywałam ją stopami trochę, bo łodygi wystawały z korzeniem niemiłosiernie. Doszłam do jakiegoś pustostanu i okazał się zalany. Pojawił się mój Syn jako dwuletnie dziecko, więc zaczęłam go uczyć pływać. Ale było wesoło i przyjemnie. Wody tylko do kolan, więc żadnego strachu o życie. Pojawiła się kobieta z dzieckiem i jakiś walnięty mąż. On pojechał, a z nią zeszłam z pietra i weszłam w taką suchą przestrzeń. Nadal to wyglądało jak pustostan, ale taki mocno zdewastowany.

Znalazłam się w Kolbuszowej jak w jedynce. Wyniosłam brudną wodę do rowu w takich wielkich białych pojemnikach. Jednego puściłam żeby zatoczył koło i wrócił do mnie jak bumerang. Ustawiłam się by wtoczył się w tego pierwszego. Jak odwróciłam się do szkoły w drzwiach stała mała czarnowłosa dziewczynka w kręconych włosach. Partner powiedział żeby podeszła do mnie to rozczeszę jej włosy.

Znalazłam obok poczty. W domu obok kobieta odkurzała perski dywan, a ja stałam przy łóżku. Na łóżku leżał niby mój Partner. Ale Partner, ten mój na żywo stał obok mnie. Ten z łóżka miał założony jakiś drut, czy żyłę na mosznę, tak że zaciskały mocno nasieniowody. Lekarz przy łóżku przewalał te jądra w te i we te. Patrzyła na mnie i powiedział, że jak zrobią się fioletowe, to już nic z nich nie będzie. Wyglądało na to, że próbowali tą pętelkę ściągnąć. Razem z tą Babą z odkurzaczem. Tylko, że te jądra już były prawie fioletowe, ale jeszcze żywe. Szczególnie jak lekarz mocno się nachylał tak, że jądra zestawiały się z jego twarzą.