Zabrali mi zegarek – Zapis 312
Byłam w jakimś pięknym domu. Musiałam tam Prognozować jakimś ludziom, bo później mówiłam do córki, że super mam sprawdzalność. Miałyśmy tam nocować, ale coś tam było za oknem. Zasłoniłyśmy ciężkie kotary, ale sięgały tylko do połowy okna.
Wcześniej chodziłyśmy po lesie, ale był mrok. Minęło mnie małe zwierzę z lewej i mówię do córki: Zawracamy! bo wydawało mi się że to wilk, ale później w tym Domu widziałam to zwierzę i to był mały czarny szczeniaczek. W tym domu była jeszcze Joanna z rodziną i robiła sobie jakąś sesje. Nawet gotował jakieś kluski w wannie. Odrywała partie tego ciasta i wrzucała do wrzątku.
Po chwili jechałyśmy czymś we dwie, ni to rikszą, ni to wozem z sianem czy jakimiś innymi badylami.
Zatrzymałyśmy się na skrzyżowaniu, bo przed nami była grupa dzieci, prały się i wyzywały. Zeszłam z tego wozu i krzyczę do nich żeby się uspokoiły i poszły do domu. Miałam na sobie zielono-niebieską tunikę, pomyślałam akurat o tym jak mówiłam do tych dzieci. Okazało się że maluchy się awanturowały, bo miały jakieś piwo piernikowe i kawę.
Nagle zatrzymał się jakiś samochód i kot z niego mówi: Zjedzcie ze skrzyżowania, bo dostaniecie mandat.
Patrzę!! A tu wyjeżdża przed nami policja z bocznej lewej drogi i jedzie w naszym kierunku. Mówię do córki: Szybko zjeżdżaj !!! ale zanim ta odpaliła, to ja przepchnęłam tego grata. Policja nie widziała że pojazd się poruszał, bo ja byłam z tyłu pchając go w ich stronę.
Podjechali. No to ja zbieram te puszki i demonstracyjnie wylewam resztki tego piwa. Opowiadam, że była tu bijatyka i w ogóle…..
Policjantów było dwóch i jeden do mnie: Pokaż zegarek.
Wyciągnęłam lewą rękę, a ten normalnie mi go ściągnął bez odpinania. Patrzyłam zdziwiona, bo zawsze ciasno zapinam. Jak złapał mnie za niego, to ręka zrobiła mi się nagle chuda i zsunął go bez oporu.
Nie oddał mi go, bo ktoś zatrzymał się żeby popatrzeć i chyba podjechali do niego żeby dać mu mandat.