Winogrono – Zapis 197

Sen z 29.01.2021

 

Byłam w jakiś polach, jechałam z bratem ubranym w wojskowy mundur, na krześle biurowym z kółkami po asfaltowej, a później polnej piaszczystej drodze, chyba w kierunku Wilczej Woli, Po jakieś dzieci miał przyjechać jakiś bus i zabrać na lekcje. Myślałam: czy głupio na tym krześle nie wyglądamy.

Zaczęliśmy wracać niby już na nogach i w drodze, w pisku zobaczyłam murowany dom. Pomyślałam że to skarb i można to odkopać, ale dotknęłam patykiem i chyba to był zadrukowany karton .

Przed sobą zobaczyłam inny murowany dom, stary, słychać było z niego muzykę. Przeszliśmy obok niego i weszliśmy w takie małe szeregowe, białe domki/boksy. Było tam ciasne przejście, przeszliśmy przez pustą ciemną salę, jak do tańczenia, w tle słyszałam muzykę i weszliśmy do następnego pomieszczenia. Byli tam ludzie z Kopci.

Tam niby zeszłam trochę w dół,  oprócz Darka dołączyła do mnie moja córka. Przeszłam przez „takie coś” i już mieliśmy wychodzić, jak zatrzymała nas Jolanta.

Zaczęła coś mówić, tak pokierowała rozmową że zeszliśmy na „to coś”,  i to było winogrono przygotowane do przerobu, tylko że jeszcze to podsuszali.

 

Powiedziała że, Oni będą z niego robić wino, ja sobie po tym chodzę.

Odpowiedziałam: I tak później trzeba to ugnieść stopami, bo wtedy nie uszkodzi się pestek i szypułek jak w prasie i wino będzie wyjątkowo delikatnie. Zaczęłam mieszać te owoce, mówię że tak trzeba robić, bo inaczej tego dobrze się nie wysuszy i możliwe że rozwinie się pleśń. Czułam pod warstwą owoców wysoką wilgotność i ciepło, tak jakby włożyć rękę w świeżo zebrane zboże kombajnem, wysypane na plandekę….. CUDOWNE UCZUCIE.

Zaczęłam wybierać zielone szypułki i mówię że z tego przejdzie „zieloność” czyli „niedojrzałość” do wina i będzie niedobre, że to lepiej wyrzucić, a dopiero później uzupełnić taniny, jeśli byłoby za mało.

I mówię że można je kupić wyekstrudowane…. Jola z jakąś babą pyta: Co?????

No to powtarzam: wyeksrudowane!  wszyscy patrzą na mnie co ja mówię…. Ja już wkurzona myślę: co ja pieprze… po głowie kołacze mi słowo „ekstruder”…. wreszcie machnęłam ręką i wyszłam z tych owoców. Przed sobą widziałam drzwi wyjściowe z tego długiego budynku.