Uzdrawianie Dominika – Zapis 608

Sen z 30.09.2023

 

Byłam z Partnerem i Jolą. Pojechaliśmy jak zwykle na wycieczkę. Okolicy nie kojarzę, ale weszliśmy na cmentarz z lewej, bo jak jesteśmy z Jolą, to zawsze korzystamy by wejść i się pomodlić. Jak jesteśmy sami to też wchodzimy, ale wtedy bardziej dlatego że po prostu lubię patrzeć.

Usiedliśmy w kucki wśród nagrobków których nie było widać. I znaleźliśmy jakąś wyrzuconą wielką  szafko-szkatułkę do makijażu.. Zaczęłam to przeglądać, ktoś już to używał, ale było kilka elementów nietkniętych. Nawet Partner mi to odłożył, tak jakby sugerował żeby to zabrać. Otwierałam każdą szufladkę i patrzyłam ile czego tam brakuje. Z kompletu pędzli był tylko może jeden, ale za to płyn do demakijażu i podkład był nietknięty. I wtedy po prawej przeszła procesja. Chyba szli na różaniec do świątyni. Kapłan ubrany była w zielono biały ornat, a ministranty jak paziki w zielone pelerynki. My dalej siedzieliśmy za bramą cmentarza. Ale starałam się, żeby nie widzieli ze przeglądam tą szafkę kosmetyczną.

Znalazłam się u siebie w obecnym domu.

Dominik przyszedł. Nawet nie wiem jak to wyszło, ale żeby żeby go uzdrowić. Nie miałam pojęcia jak się za to zabrać, bo nigdy nie leczyłam jak cudotwórca. Usiadłam na wprost niego przy moim stawie. Pojawiło mi się coś w dłoni, nie wiem nawet skąd. Położyłam na jego klatce piersiowej naga lewą stopę i zaczęłam w nią uderzać tym dziwnym prętem. To nie był kamerton, chociaż jest do niego bardzo podobny. Czułki były dużo cieńsze, smukłe i złączone jak blaszki od baterii R12, na styku bardziej elastyczne. Tam coś jeszcze musiało się wytwarzać oprócz wibracji, ale nie wiem co. Uderzałam w swoją w stopę i dopiero w ten sposób przenosiłam drgania na Dominika, jakbym cały czas chciałam kontrolować natężenie i skuteczność. Tak byłam tym zaabsorbowana, że nie zauważyłam kiedy on zdjął koszulkę, a do mnie przyjechali Wojtek i Łukasz z dzieckiem.

Spojrzałam na Dominika, był cały mokry od potu. Szczególnie na obojczykach i przeponie. Tak jakby woda z niego wyszła na skutek wprowadzonych do organizmu drgań. Ze mnie też wyszedł pot, czyli sesja też była dla mnie męcząca.  Dominik wstał. Powiedziałam mu, że jak to pomoże i pozbędzie się tego raka, to niech tam powie, że to za moją sprawą. Usiadł obok Wojtka w między. Wojtek miała na sobie „kościołową koszulę”. Zaczęliśmy iść wszyscy w stronę mojej miododajni. Łukasz wyciągnął butelkę jakiejś jasnej wódki i powiedział że to dla Partnera. Kurcze, poczułam się zobowiązana, że teraz z Partnerem musimy jechać do niego na urodziny z prezentem. Podziękowałam i patrzyłam jak wszyscy się rozchodzą.