Turkusowe suknie Derwiszów i lotosowe wieże – Zapis 71
Sen z 14.04.2020
Stałam przy drodze i zbierałam wstępy albo opłaty za przejazd, od ludzi, którzy wjeżdżali na dwupasmówkę, było biało i ja też byłam chyba biała.
Sen z 15.04.2020
Widziałam przygotowania do wesela, kobiety układały włosy, ale nagle przyjechali po mnie znajomi i pojechaliśmy nad morze czy olbrzymie, bezkresne jezioro. Była nas chyba czwórka, Krzysiek, Iwona i jeszcze ktoś. Później pojawiła się jeszcze starsza kobieta. Chciałam pozbierać sobie muszle, ale w piasku nie było ani jednej, tak średnio mi się tam podobało, właśnie z tego powodu. Iwona powiedziała, że zrobię sobie fajne zdjęcie z widokiem i wskazała na morze. Na środku były wieże, wysokie budynki jak płatki lotosu, a centralnie budynek jak owalna gwiazda z kulistymi zakończeniami na rogach. Pomyślałam ok, zaczęłam się rozglądać dookoła, miał czerwony strój kąpielowy i coś narzucone w białym kolorze, plaża była podzielona na „boksy”, od innych oddzielała nas czerwona sieć rybacka, patrzyłam na innych ludzi, jak siedzą w grupach, przez oczka sieci, która nie miała tak naprawdę końca. Żeby nabrać wody do picia, poszłyśmy do takiego rowu, nabierałyśmy dwie kanki wody, w wodzie coś pływało, jakieś męty (skojarzyło mi się to chromosomem). Wtedy też przypomniałam sobie, czy ja zamknęłam dom? Bo przecież mam tam pieniądze i wszystko, ale chyba zamknęłam, tak pomyślałam.
Jak wracałyśmy, to można było iść takim wąskim przejściem, jak wąwóz, między czarną ścianą ziemi a zieloną metalową siatka. Iwona i chyba jej matka nie chciały iść tą dróżką, wolały iść naokoło, górą, ale ja weszłam, bo zobaczyłam, że dwójka dzieci idzie tym przejściem i jest wąziutka wydreptana ścieżka. Jak wyszłam na plażę, zobaczyłam, że z prawej strony, z jakiegoś dopływu, woda zalała pola uprawne i grupa derwiszów sprzątała teren. Mieli niebieskie sukienki, góra dopasowana jak mundur i ten rozszerzony dół jak spódnica, długości do pół łydki. Spojrzałam na morze i wieże zobaczyłam, tak jakbym widziała płatki lotosu, bokiem, czyli wyszłam z całkiem innej strony tym przejściem. Jezioro/morze miało nazwę coś jak „rożno”, „różno”, a jak się wybudziłam, to słyszałam dźwięk spadających kartek z kołdry na podłogę, podniosłam się szybko, jeszcze w półśnie, ale nic nie było.