Times Square – zapis 105
Sen z 14.06.2020
Widziałam „wysokie” wychodzące z czegoś tam. Wychodziły dwójkami i mówiły do mnie po angielsku. Były całe w „kisielu” czy ślinie, czy śluzie. Wyraźnie usłyszałam tylko ostatnią dwójkę, bo obudził mnie dźwięk messengera i on „podbił” to, co mówiły wysokie. Powiedziały – Time Square.
Szłam drogą mojej miejscowości rodzinnej, minęłam kościół, za plecami miałam ogromną chmurę burzową, jak doszłam do domu zobaczyłam, że na podwórku rudy pies oszalał, coś się z nim działo. Biały kot też jakiś dziwny był. Za płotem chodził mężczyzna po prawej, a kobieta po lewej. Weszłam do domu i szukam coś do ubrania, żeby ubrać się do kościoła. Miałam założyć spodnie, ale założyłam szarą sukienkę, długi płaszcz i szpilki. Wyciągnęłam wszystkie ubrania z takiego regału, który był na całej ścianie i zaczęłam przebierać, były tam moje stare łachy. Wyszłam na chwilę i zobaczyłam, że szef Bogdan wchodzi do mojego domu, razem z jakimś gościem. Jak wyszli, ja weszłam po nich, to był tam straszny burdel, że aż strach. Mogli pomyśleć, że jestem „brudas”, bo te ciuchy leżały wszędzie, nawet na podłodze.