Sędzina – Zapis 260

Sen z 24.01.2021

 

Gdzieś to byłam, w jakimś pomieszczeniu, przy manufakturze czy ogromnej fabryce, z jakimiś ludźmi. Była ze mną Krystyna, moja przyjaciółka. Poszłam z ciekawości pod taką ogromna halę, bo za drzwiami coś było jakiś „potwór czy co”. Oczywiście jakoś mnie namierzył, bo miał skanery, czujniki i wszystko co może mieć maszyna bojowa i chyba strzelił, ale zwiałam 😉 razem ze mną uciekał jakiś Wojtek, pewnie też zaglądał, co to jest.

W kontenerze zrobił się popłoch, Krystyna mi zasłabła. Wzięłam ją na ręce ( chociaż to dorosła kobieta, dużo wyższa ode mnie) i stwierdziłam że jej nie zostawię na pastwę „maszyny” z hali. Na szczęście na rękach ważyła tyle co piórko. Trzymałam ją w jakimś kocu i jak zajrzałam czy żyje, to wyglądała jak zaschnięta mumia pokryta włosami jak u owczarka, dodatkowo wciągnęło czy wessało jej głowę do środka, ale przez moment znowu coś tam mówiła do mnie.

Znalazłam się na drodze, szłam z Partnerem do domu. Oprócz nas wędrowało polną drogą jeszcze parę osób. Ja cały czas niosłam Sędzinę w kocu.

W domu Partner zrobił jakieś remonty i zamontował taki gzyms, niby po tym miało się wchodzić na górę czy co ?. Wyłożył to kwadratowymi białymi lśniącymi płytkami. I Ja tam chciałam wejść i tak jakoś się złapałam i wturlałam, ale chyba ważyłam za dużo, bo usłyszałam chrzęst, jak puszcza zbrojenie tego gzymsu i urwałam to wszystko. Gzyms teraz przylegał ścisłe do ściany.

Jak wisiałam na tej krawędzi , to myślałam że Partner znowu mnie będzie opitalał że demoluje chałupę. Stanęłam na pozostałej części schodów i patrzę, czy nie można zrobić dalej tych schodów i wchodzić normalnie, ale rzeczywiście, nie ma takiej możliwości.

Robiąc schody na górę, nie można było by się zmieścić z głową. Każdy wchodzący na górę, uderzał by łepetyną w sufit. Dlatego musi brakować tych schodów i w zastępstw musi być jakiś „gzyms”