Okradli mnie w kościele – Zapis 901

Sen z 21.04.2025

 

Byłam w domu rodzinnym. Wchodziłam na strych po betonowych schodach. Praktycznie już na górze brakowało kilka stopni, była wyrwa w betonie nad czarną dziurą. Schody zastępowała tu zwykła drabina. Weszłam na nią pewnie, bo to mój dom rodzinny i miejsce znam, ale waga mi chyba poszła w górę. Drabina mogła w każdej chwili się cofnąć i spaść w dół, bo opierała się samymi końcami. Weszłam szybko i z górnej krawędzi już podciągnęłam ją wyżej. Tak by nie zlecieć przy schodzeniu, szczególnie że nie było widać dna.

Znalazłam się w kościele w miejscowości rodzinnej, chyba na czuwaniu. Usiadłam z przodu z prawej, bo pierwsze ławy były puste. Zostawiłam za sobą też puste, tak by mieć komfort i siedzieć całkowicie bez ludzi. Rozebrałam się z płaszcza, bluzy i przewiesiłam to na oparciu. Położyłam też obok mój portfel, taki duży, biały w niebieskie paski. Portfel w którym trzymam na żywo żelazną rezerwę.

Kapłan akurat mówił kazanie. I ja przeszłam na lewo, bo ławy miały taką szafę szafę od wewnątrz. Usiadłam na środku świątyni i otworzyłam ją. W wewnątrz były moje buty i to nawet te w których obecnie chodzę. Praktycznie same sandały, bo wszędzie były rzemyki. I nawet takie jakich nie widziałam. Na przykład srebrne jak rzymianki. Założyłam i super leżały, praktycznie nie zniszczone i ewidentnie z mojej stopy. Stwierdziłam że po nabożeństwie zabieram i wróciłam na prawo do ławy.

Okazało się że mnie okradli, wszystko mi zabrali. Ubranie i portfel. Ludzie stali jak słupy soli i nie było się nawet kogo spytać. Zaczęłam szukać, bo na prawej ścianie wisiały ubrania, ale na żadnym wieszaku nie było moich. Kościelny był jakiś lekko agresywny, w ogóle  nie skory do pomocy. Ksiądz zszedł z ołtarza do zakrystii, więc poszłam za nim. W zakrystii byli we dwóch. Zapytałam, ale oni nic nie widzieli. Byli dziwni, mieli całe twarze w złotych ozdobach. Kolczyki, łańcuszki, wisory, jak jakieś perski Kserkses. Nie byli też rozmowni, chociaż już inaczej niż kościelny nastawieni.

Wkurzyłam się i zaklęłam, kros zwrócił mi uwagę że to świątynia. No właśnie kurwa, a mnie tu Okradli!!

Służba kościelna powiedziała mi że jest tu monitoring.

Wróciłam na główną nawę. I znowu zeszłam na lewe ławy. Teraz było już tylko kilka osób, sprzątali. Ja chciałam zabrać wszystkie moje sandały i w ogóle to co znajdę. W lawach odsunęłam jeszcze jedną szufladę z klejnotami. Również było wszystko przebrane. Większa część klejnotów zniknęła, prawdopodobnie ze złota, a zostały tylko emaliowane z najtańszego kruszcu. Co za pieruńskie złodzieje w  tej świątyni. Kobiety sprzątały, ale były mile. Nad ołtarzem zobaczyłam wielką okrągłą kamerę z jednym głównym okiem i okalającymi ją małymi. Szerokokątną, z boku była taka druga. Odetchnęłam z ulgą.

Znowu weszłam do zakrystii. W środku było trzech w tym Iza. Poprosiłam o nagrania. Izan była mi znana bo nawet nałożyły mi się dwie kobiety o tym imieniu. Uspokoiło mnie to, byłam pewna że złodziej na pewno zostanie zidentyfikowany.