Mistrz przynosi artefakt. Zapis 12

Sen z 06.09.2019

Sen to jakaś katastrofa w tle, miała taka być na świecie, towarzyszył mi partner (51/6) i córka (12/3) i byłam w domu, przepięknym, ale to nie był mój. I jakiś taki głupi był ten wystrój wnętrza, bo sedes był w sypialni zaraz przy łóżku i jakoś tak zagracone, przerysowane to wszystko było, ale tak niby luksusowo. Później byłam w barze, na górze był burdel, słychać było muzykę stamtąd, tylko na dole zwykli klienci, a na górze mafia i dziwki. Normalnie akcja jak w amerykańskich filmach, prezydent z rodziną jedzie z obstawą, a my siadamy na jakieś graty i też mamy dotrzeć do tego punktu gdzie on. Miałam dwa telefony, z jednego mogłam kontaktować się tylko z partnerem, bo gdzieś mi znikł, ale patrzę na na ten telefon, a on zepsuty, no to chcę go wyrzucić i tak się jakoś go pozbyłam, ale czekam, czekam, nie ma tego kontaktu. Zachciało mi się sikać i szukam, gdzie jest toaleta, idę na zewnątrz, bo do tej w środku straszna kolejka. Idę, a tam taka tylko wiatoszopa z dziurami, gdzie można to robić, patrzę, a ten mój telefon w tym gównie, co wyglądało trochę jak paździerzowe płyty, ciężko było go wyciągnąć, ale wyciągnęłam i patrzę, działa, i zadzwoniłam do partnera raz, nie odebrał, dwa, odebrał i powiedział, jak mamy dojechać już do niego samochodem ja i córka. Gówno nie śmierdziało, a jak wyciągałam telefon, to pojawiła się jakaś blondynka, wiek 50 lat albo więcej, i chciała go zabrać, ale tak jakby ją ubiegłam albo pojawiłam się wcześniej, wycofała się do swojego auta i uśmiechnęła się zmieszana, widziałam jeszcze wyraźnie ziemniaki, ich zielone pędy, ale już bez liści, część już wykopana, ale uważałam, że za wcześnie, były drobne.

Sen z 08.09.2019
Znalazłam banknot, zielony, myślałam, że to 100 zł, ale jak rozwinęłam, okazało się, że to 50 dolarów.
Widziałam też kilkanaście par kolczyków na sztyfcie z dużymi kilkucentymetrowymi kryształami, ale przejrzałam wszystkie i żaden nie wpadł mi w oko, kryształy były błyszczące, w pastelowych odcieniach, ale widocznie nie było takiego, jakiego chcę.
Pokazał się też samochód (handel obwoźny), który całą pakę miał zapełnioną papierosami, napisy różne, jedne jakby ukraińskie, w każdym razie nie rozpoznałam marek, ale widziałam cenę, np. jedne były po 1,00 zł za paczkę.

Sen z 09.09.2019
Wyjątkowo gówniany sen, wszędzie było gówno, zapchana toaleta w domu, w pomieszczeniu dla zwierząt, ktoś wracał zza budynku i mówił, że tam robił gówno. Nawet ja, stojąc prawie po kolana w gównie, dorabiałam swoje.
Tylko że nie było zapachu, nic a nic, to zwracało uwagę i jeszcze jedna rzecz.
Przy ścianie siedziało coś, co wyglądało jak kurczaki bez piór, w sumie to tylko przypominało, bo siedziało skulone i jakieś takie biedne, ta różowa skóra się rzuciła w oczy i to że przypominało martwego kurczaka do rosołu.
Miejsce to mój dom rodzinny, identyczny układ.

Sen z 11.09.2019
Śniłam, że byłam w wodzie, było to morze, ewentualnie ocean, miałam na sobie kostium i po pośladku stwierdzam, że miałam 20 lat, bo kawałek mojego ciała mi mignął.
Potem weszłam do basenu i ktoś chciał mnie wyciągnąć na głęboką wodę (tu już była brudna woda), ale się nie dałam i trzymałam się brzegu, bo było płycej, przeszłam cały basen i zaczęłam wracać, i płynę pieskiem. A ja w ogóle nie umiem pływać i myślę, „nie dopłynę nawet za godzinę” i chcę stanąć na nogach, ale nie ma dna, to złapałam się krawędzi i zaczęłam się cofać, no ale myślę, że muszę tam wrócić przez ten basen i wracam, a tam już wodę spuścili i jest boisko do piłki ręcznej. Idę i jakaś baba mnie woła, bo ugotowała jakieś danie, makaron, takie coś brązowe, skojarzyłam to z łazankami, jem i mówię, że sos za rzadki, i to trzeba poprawić, i to.
Nagle pojawia się jakiś stary dziad i chce kasę, a ja mu mówię, żeby wziął się do roboty, a nie żebrał.
Sen z 13.09.2019
Widziałam siedemdziesięcioletniego mężczyznę, stał przede mną ubrany w ciemne szaty, trzymał ręce przed sobą na wysokości przepony, a w nich było coś zielonego, coś mi przyniósł.

Nie wiem, co to było, ale mieściło się w dłoniach, pamiętam tylko kolor, bo patrzyłam na niego i w jego oczy. Bo ja tego mężczyznę znam (wygląda jak Indianin), to mój wykładowca, człowiek który uczył mnie zawodu i cały czas kołatała mi w głowie myśl, dlaczego przybrał jego postać. Spojrzenie było o ładunku 0, ale takie przykuwają w uwagę. Nie wiem, co dostałam, ale  ten jego wzrok, to mogło być trochę odwrócenie uwagi, bo skupiłam się na osobie, która mi to coś przyniosła, a nie na prezencie. Żadnego wypełnienia czy fabuły snu nie było.