Megality – Zapis 118
Sen z 14.07.2020
Jechałam gdzieś samochodem, niby do Jasła, z kobietą i dwoma mężczyznami. W pewniej chwili wyjechał nam jakiś dziwny samochód-dźwig w żółtym kolorze i przewrócił się przed nami, niby go ominęłam, ale to było na zakręcie i źle pojechałam, bo wjechałam w jakieś wąskie, wiejskie osiedlowe drogi, obok domków i finalnie zatrzymałam się na jakimś podwórku. Wyszłam z samochodu, podchodzę do takiej drewnianej budki, a tam napchane jakiś chłopów na ciasno, jak otworzyłam drzwi, to cześć wypadła na ziemię. Pytam o drogę krajową, którą widziałam przed sobą, gdzie prowadzi, nie było do niej dojazdu od mojej strony. Wreszcie dowiedziałam się, że na Łódź. Wróciłam do samochodu i patrzę skąd przyjechałam, było tam między domem a płotem z pół metra tylko. Pytam moich towarzyszy, czy tędy przyjechaliśmy? Oni że tak, no to cofam, żeby zawrócić i jadę. Zwróciłam uwagę, że biegi działały odwrotnie, jak wrzucałam wsteczny, to jechał do przodu, a normalny to do tyłu. Ścięłam mocno zakręt i zmieściłam samochód w tej szerokości, przejechałam.
Byłam u siebie w domu, przez okno w kuchni zobaczyłam, że na rabatę przyszły sarny, cała rodzina, i bawią się z moim rudym psem. No to zdjęcie chciałam zrobić, patrzę, a w rabacie dzikie kaczki, wielki zielony kaczor i kilka innych, myślę, co się dzieje, i wyszłam z domu. Była strasznie wysoka trawa, kazałam to kosić synowi, ale matka zamówiła jakiegoś kosiarza, Żarkowskiego, poznałam to po pokosach, jakie zostawił. Idę obok stawu, patrzę, a on ma czystą, przejrzystą wodę i od strony domu wpływa krystaliczna woda, widzę po prawej, coś się kotłuje w wodzie, błyszczy na srebrno, podchodzę, a to tysiące ryb, jak srebrna ławica złapana w sieć. Trochę burzyły czystość tej wody, ale jak nurkowały znowu było czysto.
Patrzę, idzie zmulona woda od strony pól i też wpada do stawu. Idę zobaczyć skąd, po paru krokach, za drzewami zobaczyłam dziwną konstrukcję, chyba z wapienia, bo skała była jasna i pokryta zielonkawym nalotem miejscami, wyglądało to jak prymitywna kaplica. Trzy ogromne bloki ciosanej skały ustawione w formie okręgu, rozstrzelone, w sumie jak by je ścieśnił, to zamknęły by okrąg, od środka zapełnione całe rytami, napisy/symbole, ale nic nie zapamiętałam. Każdy element miał szczyt jak trójkąt, który delikatnie opadał na boki bloku skalnego. Nie wiedziałam, że mam coś takiego obok domu. Jak stałam w środku tego kręgu, to zobaczyłam że od drogi krajowej idzie w moją stronę jakaś kobieta, a po sąsiedzku miałam jakiś starodawny drewniany dom, jak wiejski dworek z malowanymi ścianami na biało i chyba nawet miał malwę w ogródku, wtedy też kapnęłam się, że stoję w środku naga.