Łóżko wypchane słodyczami – Zapis 849

Sen z 24.12.2024

 

Byłam w domu rodzinnym. Przyszły do mnie paczki ze słodyczami. Matka to upychała w trzecim pokoju. Jak zapchała łózko to rozkładała po bokach i gdzie się dało. Sławomir mi to przysłał z Dąbrowy. Matka delikatnie sugerowała żeby go odwiedzić i podziękować. Na żywo nie mam z nim kontaktu od maja. Musiał w końcu wygrać w to lotto.Widziałam że, Wygraną miał zapisaną na drodze życia.

Znalazłam się na połoninach. Szłam z Joanną jakimiś gościem i Joann. Dystansowali się przez te cukierki, a Serafinka to jawnie okazywała zazdrość i złość.

Weszliśmy na szczyt i trzeba było zejść po strasznie stromym zboczu. Joanna z Gościem zaczęli się turlać w dół. Bałam się, szczególnie że Serafinka mnie zostawiła. Te krzewiny na zboczu były takie kruche. Spojrzałam jeszcze na prawo, mignęła mi Aśki jasnoniebieska bluza. Przerzuciłam więc ciało przez krawędź i chciałam jakoś się zsuwać, ale straciłam stabilność i zaczęłam zjeżdżać z impetem w dół.

Momentalnie otoczyła mnie ziemia. Byłam jak w środku piaskowej lawiny. Zaczynało mi brakować powietrza. I z wielkim wysiłkiem uniosłam głowę i zobaczyłam że mam jeszcze taki mały prześwietlony kwadrat. Tak to jestem cała pod ziemią. Ziemia cały czas pracowała, cały czas była w ruchu. Niesamowicie miałka i puszysta, ale było jej coraz więcej i więcej. I tak jakby mnie żywcem zakopywali. Próbowałam łapać jakieś krzewinki żeby się zatrzymać, ale korzenie były za słabe żebym mogła się na nich podciągnąć.

I znalazłam sie w jakiejś hali, stałam przy stoliku z wypchanym czerwonym portfelem. Portfel był tak wypchany pieniędzmi że aż to nieprawdopodobne. Moja koleżanka kupiła kawę więc też podeszłam do brau i poprosiłam. Wróciłam do kontuaru, bo miałam tam swój drugi kubek z zimnym napojem. Opowiadałam, że to zejście nie jest dobre, bo można się udusić.