Kwinta rózga i 2°N – Zapis 831

Sen z 17.11.2024

 

Byłam z Serafinkami. Pamiętam że weszłyśmy w taki dziedziniec i rosło tam cudowne drzewo. Zwisałam tylko z niego jedna gałąź jak rózga. Poprosiłam Serfinkę o zdjęcie. Dałam jej telefon i zaczęłam się ustawiać w rozmaitych pozach. Kwiaty były białe i gęsto obsypywały gałąź jak śliwa albo migdałek. Tylko że nie była sztywna, tylko giętka i żadnych kolców nie miała. Dlatego przykładałam ją do twarzy.

Chciałam zobaczyć te zdjęcia i okazało się że żadnego nie zrobiła. Nie wiem jak to się stało. Wkurzyłam się, bo Joanna jest doktorem fotografii, taki ma pieprzony dyplom, a tu kliknąć nie umiała. Chciałam powtórzyć, ale przy gałęzi teraz była masa ludzi. Zawsze ktoś by znalazł się na zdjęciu. Darowałam więc sobie tą sesję.

Znalazłam się w jakimś domu czy restauracji. Przyjechali Sommelierzy, w tym Meunier. Opowiadali że zrobił wesele za 700 ooo tyś i został bez grosza. Zleceniodawczyni nie chce mu wypłacić. Chciałam skorzystać z łazienki, ale były tylko takie kibelki jak dla dzieci. Weszłam w białe drzwi z grafiką chłopca. Wdrapałam się na taki strasznie wysoki kibelek z cienką szyjką i próbowałam się skupić, ale nie mogłam. W drzwiach nie było szyby tylko wielki wycięty kwadrat. Za drzwiami stał jakiś mały blondyn i patrzył na mnie z wyłupiastymi oczami. Najgorsze było to, że kibelek był tak wysoki, że mnie widział całą. Chciałam go przegonić, ale stał i patrzył. Zaczęłam się skupiać. Na początku poleciało tylko parę kropelek, ale po chwili taki uruchomił się strumień, że nie pamiętam kiedy tak sikałam. Robiłam dużo szumy z powodu wysokości i nagle jakby mój się ciężar zwiększył.. bo jakoś ześlizgnęłam się z szyjki i umoczyłam całe pośladki i sukienkę z tyłu. Tak jakbym nasikała tego ze 100 litrów. To dziecko pomogło mi wyjść, zaraz zleciały się inne dzieciaki, chyba żeby to naprawić. Zależało im żeby to moje pływny nie uciekły, a ja poszłam do baru.

W pokoju mojego baraka, mój kot Rakun zrobił kupę. Przyniosłam biały papier żeby to pozbierać, ale zaczęło się mazać. I doleciał mnie zapach i nie śmierdziało to kocim gównem… taki był ten zapach jak gówno, ale nie kota. Nie mogłam jakoś tego zidentyfikować.

Meunier cały czas za mną łaził. Ja nie pamiętam, ale chyba była taka sytuacja, że On wlazł mi do łózka czy co, bo inni Somelierzy się podśmiewali i usłyszałam że się kruwim. Chyba o mnie tak mówili. Dlatego Meuniera zaczęłam unikać, a ten cały czas łaził i łaził za mną.

Wyszłam na zewnątrz, doszłam do takiej wieży jak Eiffla, tylko że miniaturki. Z dołu wyjeżdżałam platforma i Ona w sumie nie była wysoka, ale miałam obawy. Pojawił się Ojciec, podbiegałam  do niego żeby zrobił mi zdjęcie, ale On nie chciał, tylko gadał żeby włazić na tą wieże, więc poszłam do baru bo puszczali tam jakiś film.

Liczyłam miejsca przy barze i mi wychodziło 20, a obsłudze mniej, bo bar był półokrągły. Ale i tak wyszło na moje, na barze był Zapis oznaczał początek i konie i na końcu był Zapis 2°N i to miało informować również o ilości miejsc.