Jedna z Siedmiu – Zapis 34
Sen z 15.01.2020
Niewyraźny.
Albo jestem jedną z Siedmiu albo na 7 poziomie, albo stałam przy czymś, co było fontanną albo drzewem, i albo z tego szły złote promienie na nas (czyli na te siedem osób), albo cholera wie. Jeden urywek tylko miałam wyraźny, byłam w klubie, była ze mną Joanna z USA. Jak wyszłyśmy na ogródek piwny zauważyłam, że pieniądze leżały na ziemi, ktoś zgubił banknoty, dużo tego było w różnych miejscach, ona tego nie widziała, dopóki nie zaczęłam zbierać, coś jej tam odpaliłem, bo tak dziwnie na mnie patrzyła, jak mijałam bar to zobaczyłam taką zmiętą 10 zł, ale ubiegł mnie jakiś typ z sali i nie zdążyłam podnieść przed nim.
Sen z 17.01.2020
Widziałam mężczyznę w purpurze, obok niego była kobieta w błękicie, oni mnie kochali, czułam to od nich, patrzyli na mnie z miłością, między nogami pałętała im się biała gęś i to było bez sensu trochę, bo sprawiali wrażenie dostojnych. Ich ubrania też były niestandardowe, bo pomyślałam „Indianie”, na szatach u mężczyzny chyba były frędzle albo płomienie ognia, bo układał się w wyraźne języki. W każdym bądź razie efekt niesamowity, i to uczucie miłości też. Tylko gęś nie była mną zainteresowana, kręciła się tylko przy nas.
Później szłam ciemnym korytarzem, miałam sprawdzić jakieś magiczne urządzenie, wezwali mnie, minęłam matkę z dzieckiem, może 3-letnim, oboje mieli czarne damskie torebki. Urządzenie to była jakaś drewniana skrzynka podobna do starodawnej maszyny do szycia, miało to służyć do komunikowania się chyba z duchami albo zaświatami. Oglądam, zaglądam i mówię że do tego powinny być jeszcze 2 torebki, oni że nie ma, że tylko jest to, co widać. Ja mówię, że widziałam po drodze te torebki i kazałam szukać dziecka, bo to o jego torebkę chodziło. W między czasie przeszukiwałam inną torebkę, zaglądałam w każdą kieszonkę ale niczego nie znałam. Później mi ktoś przyniósł niby tą, co niosło dziecko, ale to była inna torebka, bo z brązowej skóry, taka codzienna, a dziecko niosło czarną lakierowaną, wieczorową torebkę. Wszystko działo się w budynku poziomowym, co jakiś czas schodziłam na dół i później, żeby dostać się na górę, musiałam się podciągnąć na barierce, bo w jednym miejscu brakowało schodów. Za którymś razem pomyślałam, że nie będę się tak męczyć, przecież jest winda, no to idę, przy windach było dużo ludzi, stanęłam pod jedną i czekam, ale patrzę na oznaczenie i była to winda, która jeździła tylko na poziom 1-2, a ja potrzebowałam na 1-3. Przeszłam do niej, a jak podjechała, to wszyscy się do niej rzucili, wepchali się jak śledzie i winda razem z nimi się urwała w cholerę 😉 i spadli na dół. Machnęłam ręką i poszłam się podciągnąć na barierce, żeby dostać się na 3 piętro.