Ginekolog – Zapis 565
Sen z 30.06.2023
Byłam w pracy.
Kierownik kazał mi szukać fakturę z 2014 do naszego stałego klienta na 100 tysięcy złotych. Nie mogłam jakoś tego wyfiltrować z programu. Wstałam od biurka i chciałam poszukać w papierze, ale nie było. Widziałam tylko segregatory z 2013r. Wróciłam więc do biurka. Siedziałam przed dwoma monitorami jak informatyk, albo gracz. Świtało mi biło zza pleców, bo było tam okno. W mojej rzeczywistości takiego nie ma. Zamiast krzesła była mleczna dwuosobowa kanapa, tak jakby nałożyły się dwa pola, czy siatki przestrzenne.
Pojawili się jacyś ludzie, młodzi. Szef stał za oknem i zerkał. Zobaczyłam go przypadkiem, ale udałam że nie widzę. I było to takie, coś tam, coś tam, i jakaś para wyszła. Pobiegłam za nimi. Okazało się że wzięli takie dwie cześć czy wisiorki z domu szefa, że niby on pozwolił. Zabrałam im taki wisiorek jak złota kreteńska pszczoła, tylko że moja była emaliowana na zielono i niebiesko. I była jak w czasie sobie tożsamym czyli jakieś 1800 p.n.e..
Położyłam to na ziemi, a jakaś Baba wyciągnęła wahadełko i zaczęło to sprawdzać. Wahadło zrobiło pełny szeroki okrąg. Powiedziałam że ja to sprawdzę. Ale pszczołę mi chyba tamci zawinęli, bo miała teraz taką jakby figurkę tygrysa czy lwa. Przyłożyłam na niego dłoń, jakbym chciał go ożywić i nagle to urosło i zrobiło się żywe. Podniosłam to. Zaczęliśmy z tym iść. Minęli mnie trzej mężczyźni w łodziach, ale poruszali się po ścieżce do góry. Jeden krzyknął że dobrze go niosę, tak to trzeba robić. Popatrzyłam więc na ręce. Figurkę trzymałam jak za łapy, dwie i te łapy wyciągnęły się aż do samej ziemi i były plastyczne jak żelki. Za to korpus dyndał na dole i był mały, jak na samym początku i znowu dawał wrażenie że jest ze złota i emalii.
Poszliśmy do jakiegoś domu.
Pojawił się ginekolog. Tylko że zachowywał się jak mój kolega a nie lekarz. Była też jego córka, ale strasznie gruba. On już prawie stracił włosy, i owal się rozmył, jakoś tak wyglądała jak na ponad swój wiek. Dom w którym byliśmy jakoś się z blatem skojarzył, ale to nie był dom Blatów.
Niby był nawiedzony, ale później zrozumiałam o co chodzi. Bo nawiedzony był dla mnie na dolnym pietrze, coś tam było w tym domu. Ale później stwierdziłam, że jeszcze chce iść zobaczyć górę. Więc zaczęłam wchodzić po schodach, ale idąc w dół. Było tam takie miejsce gdzie brakowało stopni, ale zaraz zaczynały się normalnie w górę i trzeba było dać wielki krok żeby nie wpaść w dziurę. Pomyślałam, że pijana w życiu bym nie weszła na górę, szczególnie że gdzieś mi tam zadzwoniło, że to dom weselny i goście zwyczajnie nie potrafią wejść wyżej.
Ktoś mi cały czas towarzyszył, za nami weszli ginekolog i jego córka. Na górnym poziomie wszystkie drzwi do pokoi były zamknięte. Otworzyłyśmy pierwsze i wtedy jakaś kobieta w środku rzuciła się do nich, ale moja towarzyszka szybko je zamknęła.
I to wtedy zrozumiałam o co chodzi w tym domu, drzwi otwierały się do innego czasu. Bo widziałam taką sytuacje, ale właśnie z pozycji kobiety w pokoju, czyli to nie duchy się ukazują, tylko podróżnicy w czasie. Przeszłyśmy do następnych drzwi. Po kolei otwierałam i wchodziłam. Pokoje były cudowne, praktycznie żadnych sprzętów, może tylko jakiś stół, telewizor czy komoda, ale za to na ścianach kwiatowe tapety w miliardy zawijasów. Boże, ale to było piękne. Te kwiaty wiły się jak liście i fale, że tworzyły najpiękniejszą mozaikę. Wszystkie pokoje były w kolorze niebieskozielonym z refleksami lekkich pasteli. I najważniejsze pokoje były ogromne. Nie weszłam do łazienki, bo była z papieru, tak jakby ściany były tylko z tapety. Zresztą coś tam było, bo wydymało tapetę na samym dole. Ale to przestraszyłam i przestało wydymać. Był też składzik, ale tam teą nie weszłam.
I znalazłam się na koncercie, siedziałam przy stole z ginekologiem, jego córką, moim towarzyszem, chyba partnerem, ale nie wiem, ktoś wskazał na skrzynie, że są tam kanapki. Wyciągnęłam i dołożyłam sałaty na wierzch, bo wyglądały jak same kromki.
Na początku pomyślałam że z masłem i poczułam smak masła. Później że z wędliną i serem. Poczułam i zobaczyłam takie dwie smużki kolorów które mówiły o dodatkach. Zastanawiałam jak to gość pokroił, że takie niewidzialne. Ale jak doszłam do końca kanapki to już słyszałam jak coś mi chrupie i jak na nią spojrzałam to jadłam samą sałatę.
Kanapki zrobił kolega ginekologa, ale nie mogłam złapać tej jego twarzy, jakoś mi się tak ustawiał że widziała tylko łysawy łeb i czarną koszulkę.