Fioletowy płaszcz – Zapis 109
Sen z 20.06.2020
Byłam na wsi, tam gdzie ostatnio widziałam śmiejącego się psa i kota (Zapis 93).
Były tam stragany z ubraniami, weszłam na jakieś obejście z córką i do jednego z budynków, chyba jakiejś chałupy, bo w środku panował półmrok, tak jakby okna były małe i zaczęłam przeglądać. To wyglądało jak szmateks. Zobaczyłam, że jakaś kobieta kupiła płaszcz, to ja też zaczęłam szukać na tych wieszakach. Potrzebny był mi w ciemnofioletowym kolorze jak żałobny ornat i do tego jeszcze chciałam kupić czarną torebkę.
Później byłam w stodole albo na klatce schodowej, nocowałam na drabinie z jakimś mężczyzną, on siedział wyżej, a ja pod nim, owinięci byliśmy chyba pałatką, nawet myślałem jak on jest między tymi szczeblami pozawijany, że spał i nie spadliśmy. Coś tam rozmawialiśmy. Tych drabin chyba było więcej, i też ktoś chyba był, nie wiem, mogło być dwie albo trzy.
Znalazłam się w polu, w sadzie, który pamiętam z dzieciństwa, w moim domu rodzinnym. Stała tam huśtawka ogrodowa z szeroką ławą na łańcuchach, na niej był ten gość, przykryty znowu chyba tą pałatką, i ja z kimś zakręciłam tą huśtawką jak kołowrotkiem. Obróciła się dookoła własnej osi i ława zatrzymała się po drugiej stronie, obeszłam tą huśtawkę i patrzę, a tam leży nagi noworodek ma na tej pałatce, a po mężczyźnie ani śladu.