Dwugłowy koliber i kot na sercu – Zapis 323
Sen z 03.01.2022
Jechałam z kimś samochodem. nie wiem kim był kierowca, ale jak przejeżdżaliśmy lasem w pobliżu Kopci, to zobaczyłam wjazd do nowej rezydencji Gołębiowskich i powiedziałam żeby tam zajechać, bo to super miejscówka.
Do obiektu prowadziła szeroka asfaltowa alejka. Wszędzie widziałam coś jak ruiny z pięknego białego kamienia, palmy i paprotkę na murach. Mówiłam, że te palmy to mistrzostwo, bo znam gościa który je sprowadza, ale potrzebują specjalistycznej opieki na ten klimat, a tu rosną same. Wszystko wyglądało jak niedokończona inwestycja. Palmy miały za gorąco i za mało wody, bo straciły soczystą zieleń, chociaż rosły w środku lasu. Gołębiowscy wyprowadzili się z mojej rodzinnej miejscowości, by tutaj się osiedlić.
Pokazywałam osobie która mi towarzyszyła budynki mieszkalne. Doszliśmy jakby do końca. Tam Matka z Synem przewalała gnój czy słomę. Z boku płynęło szambo, córka zaczęła po tym chodzić. Ziemia była rozmokła, ale miejscami zmarznięta, więc nie zapadała się w tym szlamie.
Złapałam coś przy nich. Wszyscy zbliżyli się zobaczyć co trzymam w ręku. Strasznie to było szybkie i drżące, ale jak przestało drgać, to zobaczyłam że mocno trzymam dwugłowego kolibra. Między pacami wystawały mi dwie głowy i jeden ogon z łapkami. Lśnij jak opal. Głowę i szyję miał w kolorze zieleni i złota, a pierś i skrzydła w czerwieni. Wsadziłam go za koszulkę na piersi i zmienił mi się chyba w kota, czy inne zwierzę, bo był miękki i dużo większy. Wystawiał głowę. Delikatnie ją chowałam, żeby mi nie uciekł.
Powiedziałam że idziemy. Spojrzałam jeszcze raz na te ruiny. Piękny to był widok jak pozostałości po jakiejś formie na bazie kwadratu. Tylko szczątki ścian, te palmy z lekko podeschniętymi liśćmi i karbowaną paprotką.