Cygan i trefna umowa. Zapis 14

Sen z 23.09.2019
Byłam w jakimś domu, biednym. Mieszkał w nim facet (wyglądał jak cygan, ciemne włosy i karnacja, ciemne oczy, wiek około 35 lat, szczupły) z matką 60-latką, siwa, ale jeszcze bardzo sprawna fizycznie. Gość miał areszt domowy, nie mógł opuszczać tego budynku, bo odbywał karę. Opowiadał mi, że stara się o opiekę nad dzieckiem, chłopczykiem może 8-letnim.
Standardowo (już) we śnie towarzyszył mi partner (51/6), mignęła też gdzieś córka (12/3).
Nocowaliśmy w tym domu. W pewnej chwili znaleźliśmy się przy stole wszyscy i cygan znowu opowiadał o tym dziecku, a ja gdzieś tam zobaczyłam twarz kobiety, matki tego chłopca, biedna, taka zmęczona i samotna.
Gdy tak siedzieliśmy, Cygan wyszedł do nas z prośbą i wyciągnął dokumenty, chciał żeby podżyrować mu pożyczkę, ale nie określił konkretnej kwoty, ja w tym czasie już byłam sama tylko z nim i czułam się strasznie nieswojo. On gadał o tym dziecku, a ja sobie myślałam, że gdzie go tu ściągnie, jak nie ma warunków, jak spłaci kredyt, gdy siedzi w areszcie, zresztą nawet nie powiedział o jaką kwotę chodzi, a ja nie chciałam podpisywać in blanco.
Ja nie chciałam podpisać tych papierów, ale też nie chciałam, żeby wyszło, że nie chcę pomóc i stałam w takim impasie.
W pewnym momencie dałam mu do zrozumienia, że jak mój partner podpisze, to ja też (ale wiedziałam, że on mu w życiu nie podpisze, tylko że ja wtedy mogę wyjść z tej sytuacji z twarzą).
Wyjątkowo poczułam, że jego obecność, partnera, jest mi na rękę w tej sytuacji.
Cygan wyszedł z tą kartka po ten podpis, ale już się więcej nie pojawił. Zobaczyłam partnera, ale ten był jakiś zadowolony nawet i ani słowem nie wspomniał o kredycie, jak wychodziliśmy z tego domu zobaczyłam drewnianą beczkę z czystą wodą, a w niej pływała ta umowa, miała kilka stron, zaczęłam czytać mniej więcej tak w środku, a tam był zapis odnośnie mojego dziecka. Czytam i nic nie rozumiem i myślę, że tak nie wygląda umowa kredytowa. Zaczęłam czytać ten konkrety zapis jeszcze raz i było tam napisane „została przeniesiona do szkoły Barbary… ma zespół śmierci tarotowej…” wyglądało to bardziej jak opinia.

Sen z 27.9.2019
Widziałam siebie (56/11) jak stoję na moście, z góry, stałam mniej więcej w środku. Most był piękny, wiszący, zawieszony nad (prawdopodobnie pustą) przestrzenią przykrytą mgłą bądź chmurami, dookoła były wysokie wieżowce, było spokojnie i pastelowo, po prostu pięknie. Pomyślałam,”to już drugą noc na nim stoję”, a widziałam się przecież w dziennym świetle i zastanawiałam się dlaczego nie idę.

Widziałam również kasę z pieniędzmi, pod szufladą było mnóstwo banknotów, które przez przypadek tam wpadały od dłuższego czasu i nikt o nich nie wiedział. Kasa była rozliczania codziennie i nikt nie stwierdził nieprawidłowości (chyba że ktoś ukrywał braki). Jak je wyciągałam, ustawiam się tak, by kamera nie nagrała, ile ich naprawdę było, część zwróciłam do kasy, a część schowałam za bluzkę i zabrałam.

Sen z 30.09.2019
Byłam w jakimś pomieszczeniu, z grupą osób, przeważały kobiety. Chodziłam z nim, jakbym była na zwiedzaniu. Na górze była niby dzwonnica, ale moja koleżanka (12/3) powiedziała, że idzie na rozmowę w sprawie pracy, bo tam takie są. Niestety zaraz zeszła i powiedziała, że się nie dostała.
Powiedziałam, że ja teraz idę, w sumie mam pracę, ale idę się spróbować na tej rozmowie.
Zaczęłam wchodzić po drewnianych schodach zwyczajnych, doszłam do drzwi, z których akurat wychodziła jakś kobieta i mówię, że ja na rozmowę, to ona z uśmiechem zawróciła i zaprosiła mnie do środka.
Wchodząc zobaczyłam długą salę konferencyjną, idę i myślę, „ale tylko na stanowisko kierownicze, nie mam CV nawet przy sobie, ale odpowiadam na pytania, więc tak będę robić, oni nie mówią po polsku, ale asystentka tak, więc jest ok, mam wykształcenie średnie z elementami informatyki, więc jest ok…” Idę, po prawej są 3 stoliki z kwiatami i serwetkami, podchodzę do jednego z nich i biorę serwetkę, żeby wypluć gumę. Myślę, guma!!!!!??? Przecież nie miałam jej, jak wchodziłam, skąd ona?

Cały czas idę do tego stołu rekrutacji, ubrana jestem w elegancką czarna sukienkę, za kolano, mam moje wygodne buty na obcasach i torebkę. Patrzę w lewo, a tam słoneczniki, całe pole słoneczników, ogromne, piękne, fantastyczne, cały stok porośnięty kwitnącymi słonecznikami, tak stromy, że musiałam ostro zadrzeć głowę, by zobaczyć horyzont, aż usiadłam na tyłku z tego wszystkiego, pomyślałam, że jestem na Węgrzech.
Przy stole rekrutacji było 2 młodych mężczyzn i asystentka, śmialiśmy się wszyscy z tego mojego zachwytu, i z tego, że aż usiadłam z wrażenia, i rzeczywiście mówili chyba po węgiersku, ale pomyślałam, że ok, jakoś się dogadamy.
We śnie miałam taki moment, że patrząc na ten słonecznikowy raj pomyślałam, ja już go widziałam w innym śnie, ta sama topografia terenu ale inne rośliny.