Błąd systemu ? – Zapis 658
Sen z 12.01.2024
Byłam w ośrodku zdrowia. W miejscu gdzie moja Matka pracowała 40 lat temu. Układ prawie taki sam pomieszczeń, tylko nie byłam pewna, czy zlew tam był gdzie myłam biały talerzyk z czerwonego musu. Impreza była jakaś składkowa na zewnątrz, na takim maleńkim tarasiku z widokiem na stadion sportowy.
Najwięcej mieliśmy ciast, chociaż trafiło się danie z kokardek z czerwonym sosie. Ciapiaste to ciasto było jak cholera. Chciałam urwać niewielki kawałek, ale było jak chmurka. Jakby struktura fizyczna rozrzedziła się ze trzy razy. Materia wyglądała jakby wiązania między atomami praktycznie już się rozpadły. Ale wsadziłam kawał do ust i zaczęłam się delektować. Poczułam całą symfonie smaków i nagle sygnał się urwał. Nie czułam już nic. Jednocześnie za krótko, by zidentyfikować składniki składniki czy główne nuty. Wszystko stało sie jałowe. Myślę sobie co jest??? . Przyjechała stara baba z następnymi ciastami i jedno wywaliła jak stawiała je na stole.
Jakoś nie mogłam sie najeść. Partner siedział obok, na wprost jakby młode wilki. I jakoś tak wychodziło że nie mogłam się dobrać do następnego kawałka. Wtedy też poszłam umyć ten talerzyk. W korytarzu pojawiła się Andżelika, zza drzwi było słychać płaczące dwuletnie dziecko. Poprosiła żeby być cicho. Mieszkali za gabinetem lekarskim.
Jak wyszłam, Wików już nie było, a ciasta gdzieś pochowane. Zapytałam gdzie są, bo chciałam jeszcze kawałek, ale nikt się nie kwapił do odpowiedzi. Jakieś dzieci zaczęły robić fikołki na stadionie. Przyszedł Krzysztof i przyniósł jakieś koce. Zaczęli to z Partnerem rozkładać. Służyły do spania na ziemi, bo podbite były gumową podszewką od spodu. Rozłożyli takie trzy wielkie płachty i mięliśmy obserwować gwiazdy. O ciastach już nikt nie wspominał.