Sandały – Zapis 120
Sen z 17.07.2020
Mój dom jest w remoncie, dobudowują mi ogromną halę roboczą, bardzo wysoką. Będę zajmować się recyklingiem.
Ogólnie jest teraz bardzo nieporządnie i ciemno, nawet kazałam synowi otworzyć okno w jednym pomieszczeniu i kawałek ściany razem z tym oknem wypadł. W sypialni widziałam wielkie kwadratowe loże w ciemnym kolorze, ale całe wyłożone miękkimi poduszkami.
Na jednej z krawędzi stał ogromny czarny płaski telewizor, tylko że ktoś zamontował taki zraszacz nad nim i co jakiś czas woda się na niego lala. Ścierałam nawet raz tą wodę z drewnianej półki, na której stał, pomyślałam, że telewizor się zepsuje jak będzie tak podlewany.
Wjechałam na budowę z paleciakiem, miał taką niebieską platformę, miałam coś przewieźć, jakieś paczki.
Patrzę, a tu jest biała ściana, pod sufitem robotnik pracuje i pokazuje, którędy jechać, ale tam też jest ściana, stoję, stoję z Marzeną i nagle jest, zrobiło się wejście z lewej strony.
Weszłyśmy dalej. To była wielka hala, przerabiało tam się śmieci, widziałam wielkie zwały tego materiału do przerobu.
Na hali była tylko jedna maszyna, patrzyłam, jak w takim małym ślimaku/bębnie który obracał się w prawo, metalowe ramiona same składały materiały w kostkę. Mój szef siedział na stołku obok i też patrzył na nią. Przede mną było wyjście do jakiego ogrodu, bo widziałam piękny zielony teren i drzewa.
Przyszła jakaś kobieta, miała jakieś dziwne sandały i strasznie brudne nogi, jakby ich z rok nie myła. Razem z szefem rozwiązywaliśmy jej te troki, bo nie mogła się schylić czy co, ja lewy, szef prawy.
Sandały były dziwne, wyglądały jak kawałek materiału albo strasznie cienka skóra, wycięte tylko do owijania stopy. Palce były odsłonięte i wiązanie na grzbiecie w dwóch albo trzech miejscach, tak że tylko podeszwa i krawędź stopy była ochroniona, prymitywne albo tak stare, że pamiętały erę kamienia łupanego, jasne, tak jakby w kropki.