Osadzenie jedynek – Zapis 902

Sen z 27.04.2025

 

Nie wiem gdzie byłam. Coś próbowało mi komunikować że to miejscowość rodzina czy Kolbuszowa, ale nie było punktów orientacyjnych. Ale nie wnikałam, było zielono i przyjemnie więc patrzyłam tylko. Byłam u Brata, w jego domu. Niby brat, ale dom dziwny. Kominek był w sercu domu, a za nim i nad nim pomieszczenia mieszkalne. Patrzyłam na ten kominek. Był pierwszym aspektem domu jaki zrodził sie w czyimś umyśle. Miał też zacieki u góry, wilgoć musiała się tam zbierać.

Byłam na targach i Serafinka przyjechała. Strasznie chciała się zobaczyć ze mną, ja nie. Nawet nie wiem dlaczego tak kluczyłam żeby na nią nie wpaść. Przywiozła mi jakieś torebki i wzięłam jedną do ręki. Patrzyłam na nią z niechęcią i powiedziałam że torebki to dostaję od Partnera, porządne. Serafinka się zmieszała. Powiedziała że to nie jest oryginał i podała jakąś nazwę marki. Nigdy nie przywiązywałam do nich wagi, więc nazwy nie pamiętam. Trzymałam rękę w środku torebki i w sumie nie chodziło o markę tylko podszewkę. Miętosiłam w ręce obmierzły materiał i to mnie już obrzydzało na wstępie. Szmelcowane wykończenie. Torebka była w  beżową kratkę z czerwonymi ozdobami. Jak byłam na żywo w USA to widziałam je na wieszakach.

I przechodziłam przez targi. Dwie stare baby mnie zaczepiły, chyba konkurencja, bo takie były niemiłe. Stały mi na drodze do pociągu. Nie byłam dłużna i też zaczęłam je wyzywać. Jedna zajęczałam że ją głowa boli. Myślę dobrze, zabrałam jej trochę energii to się odczepi. Druga teraz stałam z rezerwą. I podleciał Marek, król tybetańskich gongów i uderzył mnie w zęby. Na początku myślałam że po prostu dostałam w gębę, ale po chwili poczułam wyraźnie kierunek uderzenia. On uderzył mnie od dołu w jedynki. Tak jakby je chciał mocniej osadzić. Tak jakby mi wbijał zęby jak kołki. Dziwne wrażenie na jedynkach czuję do tej pory, chociaż siedzę i wpisuje sen.

No to też zaczęłam go wyzywać. Ale ten to już w ogóle stał strapiony. Wyciągnęłam telefon i powiedziałam że dzwonię na policje. Ale w końcu nie zadzwoniłam. Zęby miałam, więc nawet nie chciało mi się szukać numeru. Wyciągnęłam jakiś czerwony balsam i objechałam usta dookoła. Zrobiły się karminowoczerwone i wielkie jak u klowna.

Marek taki był przejęty i wystraszony. Nie chciałam już z nimi gadać i poszłam na pociąg.