Brama jak do Auschwitz – Zapis 898
Sen z 14.04.2025
Byłam w pracy. Szef zapytała czy mogę przyjechać na 16:30, bo Jacek ma przyjechać po jakieś żelastwa z blaszaka. Powiedziałam, że w takim razie zostanę dłużej, bo on sugerowałam żeby pojechać do domu i przyjechać. Zaznaczyła, że może dłużej zejść, ale nie chciało mi się zwyczajnie jechać i zaraz wracać. I tak stoję i spojrzałam w dół na siebie. I zobaczyłam, że spodnie mam tył do przodu. Takie czarne, spłowiałe i duże jak z dorosłego mężczyzny. Zakryłam się rękami i zaczęłam się cofać. Nie chciałam by zobaczył, że mam odwrócone spodnie.
Weszłam na strych i rozebrałam się do bielizny, by spodnie ustawić prawidłowo i wtedy wszedł mój Ojciec. Zapytał co robię. Odpowiedziałam, że ustawiam prawidłowo ubranie. Rozejrzałam się, wszędzie były jakieś metalowe elementy, albo szklane. Po to między innymi miał przyjechać Jacek.
I znalazłam się w wodzie, jak w stawie. Przyjechałam z prawej. Przede mną lekko na lewo stał wysoki mietlowy element. Wyglądał jak brama wjazdowa do Auschwitz. Boże !! ale się dziwnie poczułam, skąd Ona tu i tak patrzę na górę i jest napis i niby widzę, że podobne, ale do Versace. Ale to poczucie, co Ona tu robi i skąd Ona tu jest zostało. I przenieśli jeszcze przez nią topielicę. Jacek zabrał trupa razem z innymi elementami.
Znalazłam się na Manhattanie. Chodziłam po gmachu szkoły, bo chyba Jarek mnie tam zaciągnął. Dzieciaki na mnie patrzyły. Wreszcie zeszłam, weszłam po schodach i doszłam do takiej półki z urządzeniem, to była maszyna do pisania. Nowsza, pewnie z lat 90′. W jasnych kolorach i z zaokrągloną obudową. Wzięłam ją do rąk, bo chciałam obejrzeć z każdej strony.