Granaty – Zapis 811
Sen z 09.10.2024
Byłam chyba z grupą moich warszawskich sommelierów. Tak mi się wydaję, chociaż żadnej twarzy nie kojarzyłam. Ale był wśród nich Albin, więc musieli być związani z winem. Znaleźliśmy się w jakimś dziwnym miejscu które miało wejście na strych mojego domu rodzinnego. I ja coś tam szukałam i palnęłam w jednym momencie, że jak coś znajdziemy to dzielimy na wszystkich.
I strych zrobił się w sumie jak piwnica, a szczególnie jego jego wschodni róg. Tam gdzie Ojciec postawił piec węglowy. Kopałam w tamtym miejscu, bo ziemia była ubita na skałę. Obok mnie była jakaś kobieta, ale tylko mi towarzyszyła.
I ja w pewnym momencie znalazłam granaty osadzone na srebrze, taki naszyjnik. Łańcuszek i okrągła oprawa z czarnym granatem szlifowanym na kaboszon i znowu łańcuszek. W sumie on szedł podwójnie do każdego dużego granatu. Dodatkowo były jeszcze małe kryształy, ale te szlifowane na diament i nie tylko granaty, ale właśnie diamenty. Dużo tego było, bo wyciągałam i wyciągałam i kobieta się ulotniła. Ja wsadziłam do do pudełka i ukryłam w kieszeni. Wyszłam z piwnicy i udawałam że nic tam nie ma. Ale oni zaczęli szukać, bo kobieta musiała im powiedzieć o tych granatach. Tylko tak jakby mnie nie brali pod uwagę.
Robili się coraz bardziej agresywni. Zwołali zebranie, ja udawałam że nie wiem o co chodzi. Oni też jasno nie mówili że ja coś mam. Kręciłam się więc z tym pudełkiem w kieszeni i coraz bardziej go gniotłam, żeby nie było aż tak widoczne. Jeden z sommelierów podobno nawet kogoś zgwałcił.
Poszłam pod jakieś prysznice. Miałam nowy stanik i dwie pary majtek. Swoje czarne i takie kremowe które leżały na asfalcie. Były moje, ale już zapleśniałe. Musiała je kiedyś zgubić jak niosłam pranie. Weszłam do toalety, pierwszy raz coś takiego widziałam. To były boksy z dziurami w posadzce, ale dziwne, bo dziura była w lewym górnym rogu. I jakaś kobieta jak zrobiła kupę, to prześlizgnęła się do mnie. Ubrudziłam sobie rękę tym gównem i rąbek stanika.
Weszłam pod prysznic, to też były tylko boksy. Emeryty siedziały przy stole obok. Umyłam się razem z tymi granatami i wszystkie małe klejnoty wypadły ze srebra. Ale to wszystko lśniło, na stówę tylko szlachetny materiał, czyli diamenty.
I skąd to było w piwnicy mojego Ojca. Z prawej strony pieca węglowego na wschodniej ścianie.