Zobaczyć wszechświat w oczach kapłana. – Zapis 19

Sen z 01.11.2019
Widziałam trójkąt, duży i równoramienny, trochę przypominał mi część mechanizmu, bo wyglądał jak z metalu. Był skierowany wierzchołkiem do góry, a na dole w podstawie na środku był otwarty na wzór litery „v”, czyli szerokość „pęknięcia” wzrastała, im bliżej była wewnętrznej krawędzi trójkąta.
Widziałam również V, ale teraz już nie wiem, czy tak, czy odwrócone, ale w pewnej chwili pomyślałam, że to pentagram, lecz pewna nie jestem (zawsze mogła to być część urządzenia).
W drugiej części snu poruszałam się rowerem i to co, widziałam, te krajobrazy, to albo Toskania, albo Bliski Wschód, było pięknie, łagodne, zielone tereny, przejrzyste powietrze, żadnych samochodów, pociągów. Drogi raczej wąskie, zatrzymałam się w drodze, bo po prawej zobaczyłam zabudowę i pomyślałam, że jak będę wracać, to zrobię sobie tam zdjęcie na pamiątkę, część budynków miała takie okrągłe dachy, kopuły jak w Arabii czy Indiach, i były też chyba miejsca pochówku, takie stojące płyty powyżej tych budynków.

Takie gospodarstwo pokoleniowe, gdzie żywi i umarli są razem, w obrębie jednej rodziny. Pięknie to wyglądało z drogi. Pojechałam dalej tym moim wypasionym rowerem i coś załatwiałam w jakimś budynku i jak z niego wychodziłam, to przyczepiła się do mnie „Klaudia El Dursi (12/3)” , Libanka, pomyślałam, co ona ode mnie chce, zagadywała, nadskakiwała, a ja nie chciałam z nią rozmawiać i pomyślałam, dlaczego jestem taka gburowata, przecież nawet jej nie znam, a ona jest miła, cały czas miałam przy sobie ten mój rower. Wyszłam na korytarz i zaczęliśmy wchodzić po schodach do góry, ja oczywiście z tym rowerem, ale nie był ciężki ani mi nie przeszkadzał.
Sen z 04.11.2019
Poszłam do baru, do ojca (33/6), żeby podpisał mi jakieś dwa dokumenty, w barze było dosyć dużo ludzi i ojciec z nimi siedział, ale ja tam czułam się źle. Miałam wrażenie, że oni myśleli „po coś tu przylazła”.  Ktoś zapytał, co to za papiery, a ja złośliwie odpowiedziałam, że to na bigamię, że jeden jest k*rwiarz, drugi złodziej, a ja będę bigamista. Kiedy wychodziłam, to te dokumenty porwał mi wiatr, były żółte i bardzo cienkie jak pergamin i niestety trochę się uszkodziły, ale w końcu je złapałam.
Później zbierałam z partnerem ziemniaki i były niesamowicie dorodne, jeszcze mówiłam, że innym dziki zjadły, a tu nie było siatek i nawet nie ruszyły, ale on powiedział, że za to są stonki. Patrzę, i rzeczywiście chodzą mi po nogach, tylko takie małe, ale to nie były stonki, tylko owady bardzo podobne do nich, czarne chrząszcze z dwiema żółtymi kropkami. Strzepywałam je delikatnie, żeby nie zrobić im krzywdy, ale one cały czas wychodziły, cała od pasa w dół byłam w tych chrząszczach.

Sen z 06.11.2019
Córka chyba się obraziła na mnie i wyszła z domu, obserwowałam ją z zachodniego okna, z wysokości około 3-4 metrów. Stała przy ścianie budynku i wypluwała jedzenie, które wcześniej razem jadłyśmy.

Nagle pojawił się przy niej kapłan i złapał za ramiona, i coś zaczął jej mówić. Był całkowicie siwy i miał rzadkie włosy długości do brody zaczesane do góry i był podobny do tego szamana z czarną gębą, którego widziałam niedawno w telewizorze.
Patrzyłam na nich z góry, ale nagle znaleźli się na mojej wysokości. Zaczęłam mówić „puść ją”, powiedziałam to trzy razy, ale jakim głosem…??… Pomyślałam, co to za głos, jakbym miała z 600 lat, jakbym była tak stara, że mogłam pamiętać średniowiecze i wciąż żyć. Tak stara, jakbym mogła czynnie świętować dzień wynalezienia koła!!!
Kapłan podniósł wzrok na mnie i zobaczyłam jego oczy w zbliżeniu.
Ja nigdy takich oczu nie widziałam i prawdopodobnie nigdy nie zobaczę w realnym świecie, nie ma możliwości uzyskania takiego efektu w najlepszym foto-szopie ze względu na NIESKOŃCZONOŚĆ tych oczu, we wszystkich odcieniach jasnego błękitu, z taką budową tęczówki, że nie można tego nawet powtórzyć w wyobraźni, zresztą koloru też nie można odtworzyć, nie ma takich odcieni, nie widzimy ich (nieznany zakres widzialności), nie można tego odtworzyć w naszych realiach. (ENERGIA)
Zobaczyłam siekierę po swojej prawej stronie i złapałam ją, by tego kapłana przestraszyć i żeby odszedł, ale nagle wszyscy wypadliśmy z tego okna.
Jak leciałam w dół, to widziałam cały ten przesuwający się obraz, to, co się widzi w czasie upadku i pomyślałam, że samobójcy rzeczywiście mają dużo czasu, że powiedzenie „przeleciało mi całe życie przed oczami” ma sens, bo tu lecę sobie tylko 4 metry, a upływ czasu nieporównywalnie jest dłuższy niż przy innej czynności.
Wreszcie upadłam na trawnik i patrzyłam z pozycji leżącej (pewnie ze skręconym karkiem, bo tak dziwnie ten obraz widziałam) na jakąś tańczącą kobietę, przyglądnęłam się jej dobrze, to byłam ja (56/11), w obecnym wieku, miałam białe spodnie, białą bluzkę i czerwoną marynarkę i byłam szczęśliwa, tańczyłam boso na trawniku.