Saturn Pan Czasu – Zapis 50
Sen z 23.02.2020
Byłam u jakiejś kobiety, skojarzyła mi się z serialem „Przyjaciele”, nie wiem, dlaczego. Musiałam skorzystać z łazienki, tylko że to była dziwna łazienka, muszla była normalna, ale była tam prostokątna wanna wielkości kartonowego pudełka na buty, z bardzo grubymi krawędziami. Zawołałam kobietę i pytam, czy ona naprawdę się w tym kąpie. Odpowiedziała, że tak, tylko że latem wynosi to na zewnątrz i uprawia w tym kwiatki.
W pokoju miała szafy i wielką ladę i strasznie dużo ubrań, sortowała te ubrania cały czas. Nagle znalazłam się jakby na zewnątrz, a te wszystkie ubrania były powieszone w rzędach jak w wielkim sklepie, wieszaki były nawet ustawione w kształcie prostokąta. Zaczęłam oglądać te suknie i tuniki, kolory raczej ciemne, świetliste, i widziałam dosyć sporo ubrań we wzorze paisley, ale też oglądałam taką sukienkę, która miała tęczowy wir na wysokości piersi, niczego nie wzięłam, nawet tej z zakręconą tęczą. Ubrania były używane i w sumie to wyglądało jak szmateks, ale nie były zniszczone i nie śmierdziały.
Sen z 25.02.2020
Widziałam Tabelę Czasu (Zapis 43), dzisiaj miałam podgląd tylko na lewą kolumnę, nie wiem, który to był wers. W komórce tabeli stał Saturn, bóstwo pokazało się nagie i tylko do pasa. Wyglądał jak potężny mężczyzna w wieku 50-60 lat, nadal ładne ciało, ale bez muskulatury, harmonijnie zbudowany, włosy układały się w loki, raczej krótkie, we włosach wieniec z liści i ze złota.
Pod Saturnem pokazał się ciąg liczb 100001000, jedynki zaczęły się obracać i błyszczeć na złoto, aż zmieniły się w monety z wizerunkiem głowy bóstwa (jak złote starożytne denary). Dla mnie to wyglądało jak instrukcja, jak otworzyć coś, co jest zamkiem i ma 9 wejść i są dwa dyski do tego.
Później wracałam z Krystyną chyba z wyjazdu, stała za mną i nagle obcięła mi włosy z tylu, zaczęłam mówić do niej z wyrzutami, jak ja teraz będę wyglądać i po co to zrobiła, Ona że kosmyk mi wystawał i chciała wyrównać, podniosłam z ziemi te moje włosy, było ich strasznie dużo, ale też zobaczyłam, jak to wygląda, i okazało się, że włosy były do ramion, szaro-srebrne z kilkoma złotawymi pasmami, stwierdziłam, że nie ma o co kruszyć kopi. Siedziałam przy stoliku na zewnątrz tej poczekalni, zaczęłam wypluwać coś z buzi, co wyglądało jak lignina albo chusteczka higieniczna, było tego bardzo dużo, podszedł do mnie jakiś młody facet i chciał zagadać, ale ja cały czas plułam to białe coś pod stolik, więc odszedł. Jak podniosłam głowę, to po lewej stronie na drugiej stronie ulicy zobaczyłam cmentarz, a obok babę w futrze, takim samym, jak miał ten wielki psiur z Zapisu 46, stała, gadała przez telefon i paliła papierosa.
Krystyna chciała jeszcze iść za taki budynek, więc poszłam z nią i partnerem. Za tym budynkiem był stok, a na nim winorośl, coś pięknego 😉 wyciągnęła aparat, ale jakaś część mi wypadła i zaczęła się turlać w dół, więc pobiegłam i złapałam to. Jak wracałam, to nie wiem, czy tam nie rosły też młode ziemniaki, takie małe, co dopiero wychodziły z ziemi. Miałam też dziecko, ale to już całkowite science-fiction, było wielkości dłoni i było w takim ochronnym skafandrze (kształt jak stara słynna nokia), podnosiło się tylko klapkę, żeby go nakarmić, robiłam to strzykawką. Był moment, że myślałam, że sobie go „ugotowałam”, bo jak podniosłam klapkę, to parowało, ale mrugało oczami i jadło, więc nic mu się stało.
To była świetlista postać jak mały kosmita, oczka miało jak ziarnka pieprzu, kolor dziecka identyczny jak oczy kapłana z Zapisu 19, przypominało „meduzę”, czyli nie było cieliste, tylko jak energia.