Objawy Neurochirurga – Zapis 747
Sen z 17.05.2024
Byłam w jakimś dziwnym miejscu. Był tam kontuar i często przy nim siedziałam na takim czarnym krzesełku. Tylko co gdzieś tam poszłam, to jak wracałam krzesełko było złożone i zawieszone na krawędzi. Wtedy wyglądało jak czarna firanka. dziwne. Jadłam jakieś ciastko przy tym barze, ale nie wiem co to było. Cały czas obserwował mnie jakiś Gość, ale też nie wiem kto. Nie wchodził w interakcje.
Spotkanie było klasy winiarzy. Niby zorganizował to Staszek. Ale ten jego dom wyglądał jak pałac. Aneksy miały takie dziwne wnęki i w nich były sypialnie łazienki i livingroomy. Wszystkie jakby pod jednym ciągiem komunikacyjnym. Wszędzie kafelki jak lakierowane z błyszczącymi elementami lub kwiatami. Jeden był dziwny bo miał ogromny piec kaflowy. Biały w niebieskie wzory kwiatów i liści i był przepiękny, ale obok stał drewniany stół i ława. Jak ze starej wiejskiej chałupy. Piec był ciepły, bo dotknęłam. Musiałam skorzystać z łazienki przynależnego do tego aneksu.
Zaczęli wchodzić pierwsi Goście i zobaczyłam Neurochirurga zaczął coś mówić i powiedziałam do niego.
-Masz uszkodzony ośrodek mowy.
Zapytał: -Jakie objawy.
Wymieniałam trzy. Niewyraźna mowa. Zaciąganie jak przy jąkaniu i jeszcze trzeci. Jego żona dziwnie na mnie patrzyła. Wzięłam go na bok. Powiedziałam, pokaż ręce. Nie chciał pokazać, ale wyraźnie drżały. Odwróciłam się do niego plecami i poprosiłam by zza nich położył mi swoje dłonie na moich. Otwartą strona do góry. Mówiłam spokojnie, z oporami ale położył. Jak jego dłonie spoczęły na moich przestały drżeć jak u alkoholika. Miał piękne dłonie, widziałam szczególnie lewą. Paliczki były mocno przerysowane pionowymi kreseczkami. Miał jeszcze wyraźniejsze linie niż ja.
Odwróciłam się do niego i powiedziałam, że jeszcze nie jest źle i że to nie jest rak. Uważam że alkoholizm, ale nie wiem czy powiedziałam to na głos. Poczułam od niego uczucia, ale nie wiem jak je nazwać, były takie nikłe i inne.
Znalazłam się na drodze, szłam z jakąś dziewczyną i rozmawiałyśmy o paleniu. Mówiła, że rzuci i zrobi to dla dzieci. A ja do niej, jakich dzieci. Zrób to dla siebie, dzieci jak będą rzucać, to też dla siebie. Łaska skoczyła na lewo rwać kwiaty, bo całe pole było w bławatkach i makach, a ja dalej ciągnęłam wywód.
I mówię do niej, bo Ty nie widzisz, że jak rzucisz palenie to zmieni to przede wszystkim ciebie. I może będziesz miała więcej czasu i jakieś drobniaki, bo nie przepalisz. Weźmiesz ich może na lody i oni poczują szczęście i to jest Skutek. Ale by powstał musi być przyczyna. I tak gadałam, a Ona na mnie patrzyła.
Boże jak pięknie ta kobieta wyglądała, była młoda miała chyba białą bluzkę i ciemne włosy, takie ułożone przez wiatr. Trzymała te maki i bławatki w dłoniach i patrzyła na mnie jak na bóstwo. Przepiękna.