Nacięty kark – Zapis 738

Sen z 26.04.2024

 

Byłam chyba na Dalekim Wschodzie. Tak mi się wydaje, nie wiem dlaczego. W jakimś domu. I zwróciła jedna rzecz uwagę. Miałam wrażenie, że wejscie w awatara miałam niepełne.

Bo trzy razy nacinałam sobie kark i dwa razy widziałam to bardziej jak obserwator. Dopiero za trzecim razem czułam jak zawraca mi się w głowie z upływu krwi i patrzyłam jak spływa mi na stopy.

Nacięcia robiłam symetryczne i w poziome, po lewej i po prawej stronie kręgosłupa szyjnego. Łącznie zrobiłam ich sześć. Jakoś mi tak przyszło do głowy, że to po to, bym mogła mocniej zginąć kark. Tylko że jak nacięłam się trzeci raz, to o mało nie zemdlałam. Szczególnie, że po każdym nacięciu schodziłam jakby do dolnej sali. Na szczęście jedna z dwóch osób które tam siedziały, mężczyzna wyszedł i podał mi dłoń na ostatnim stopniu. Mieli mnie chyba bandażować.

Wyszłam z pokoju i znalazłam się w sąsiedniej wsi, mojej rodzinnej.

Tak jakby u babki mojego chłopaka z czasów liceum. Przyjechałam do niej rowerem. Miałam gdzieś jechać, chyba w stronę obory, bo pojawiła się myśl, że będzie tam śmierdzieć gnojem. Ulica była szczelnie pokryta białym lodem, jakieś dziecko obok robiło wiraże na swoim rowerze. Z lewej jakieś baby szły, ale prowadziły wózek dziecięcy. O dziwo dla mnie było ok, bo spuściłam niby prawą nogę z pedała i czubkiem buta tworzyłam trzeci punkt podparcia. Ale rower szedł jak asfalcie, zresztą utrzymywałam stałą prędkość, więc nie było problemy ze stabilnością.