Rzeczka – Zapis 729
Sen z 10.04.2024
Pojechałam z Partnerem gdzieś kamperem. Zatrzymaliśmy się nad jakąś rzeczka. Wyciągnęliśmy buty do szorowania, bo szczególnie moje były upaprane błotem. Mignęło mi stare grilowisko ale nieczynne. Tak jakby było jakoś jeszcze przed sezonem. Przechodziłam przez tą rzeczkę kilka razy. W pewnym momencie zrobiło się strasznie dużo ludzi i nie wiem czy wpadłam do rzeki, czy jakoś ci ludzie mnie zawinęli za bramę starego miasteczka w pobliżu.
Zgubiłam się, nie mogłam już trafić w to miejsce, gdzie stał Partner z kamperem. Nie miałam najpierw telefonu , później miałam ale i tak nie dzwonił. Zatrzymałam się kupić papierosy przy takiej budce. Dziwiło mnie to trochę, bo nie pale od lat, niby pomyślałam, że dla Partnera, ale one chyba był dla mnie. Poprosiłam o konkretne, ale nie mogłam wymówić nazwy. Jakaś kobieta z boku mi pomogła, taką dziwną miały i mi skojarzyły się z francuska. Opakowanie widziałam przez moment. Było niebiesko-białe, napis leciał po skosie i z takimi ozdobnymi zawijasami. Pewnie jakaś marka dla kobiet.
Cały czas jakaś byłam taka pokulona. Takie to ciało było ciasne i obolałe. Nie mogłam się normalnie wyprostować, jakby było za ciasne dla mnie. Czułam całe plecy, barki, ramiona, jakbym ubrała za ciasną kurtkę.
Zaczęłam płacić. Wyciągnęłam kartę i zaczęłam bić kod na terminalu, ale go zapomniałam, nie mogłam sobie przypomnieć za Chiny liczb. Zaczęłam bić na czuja. Po kilku próbach Baba zza lady powiedziała, że dwie próby były prawidłowe. Pomagałam sobie jakąś rymowanką która kończyła się na „teściowa” jednoczesne myśląc co to za pierdoły na zapamiętanie kodu. Liczb teraz nie pamiętam, ale mniej więcej wzór na klawiaturze. Wyglądał jak 12458.
Później był jeszcze pin. Zaczęłam bić ten mój który mam na żywo do karty płatniczej, ale znowu to nie wchodziło. Po kilku próbach zrezygnowałam, bo okazało się że jest inna metoda. Włożyłam kartę w terminal i sam zaczytał środki na płatność, wydrukował takie białe coś dziwnie, tylko w opakowaniu foliowym. Musiało to być nasączone, bo było jak mokra wata w dotyki. Zabrałam te fajki i znowu zapytałam o drogę.
Jakaś kobieta pokazała mi na las i wielką świątynię która stała po lewej, kazała tam iść. Niestety znowu musiałam zawrócić, bo ktoś stał na drodze. To stare miasto nie chciało mnie wypuścić ze swoich objęci. Wyglądało jak wszystkie, które widziała w życiu z wybranych najstarszych elementów. Tak jakby zbił je wszystkie, ale z fundamentów. Miasto twór najstarszych części Sandomierza, Zamościa, Dzierżoniowa itp.
To ciało cały czas było za małe, nie mogłam się jakoś dobrze w nim ułożyć.
To słowo rzeczka użyłam już chyba kilkakrotnie. W końcu chyba obeszłam bokiem i kierując się na świątynię, bo stwierdziła że ze względu na jej ogrom zrobię z niej punk orientacyjny dotarłam do tego Partnera. Chyba.
Wcześniej byłam w firmie. Wróciłam do mojej starej pracy. Dostała jakiś boks i mój przełożony tak się cieszył że mało nie zemdlała ze poczęcia. Chciałam skorzystać z toalety, ale była cała zawalona śniegiem, dodatkowo miała kręte schody jak latarnia morska. Nie mogłam znaleźć kabiny, więc z niej wyszłam i znalazłam się w kamperze.