Amerykańskie cukierki – Zapis 703
Sen z 18.02.2024
Byłam miedzy półkami w markecie. Robiliśmy zakupy z Partnerem i Córką. Już mieliśmy wychodzić, ale podeszłam jeszcze do regału z cukierkami i wybrałam kilka opakowań karmelków. W tym ze trzy miętowe.
Znaleźliśmy się na leśnej drodze. Była jakaś msza czy inna uroczystość kościelna, bo wchodziło się pod takie zwijające gałęzie dębowe, jak do gaju. Dalej była kapłan, strażacy i wiejskie baby z chłopami. Weszliśmy do takiego jakby przedsionka i ustawiliśmy się wzdłuż przejścia. Ja byłam po prawej. Przeszedł ksiądz, chyba z Komorowa i wszyscy udali się za nim dalej na otwartą przestrzeń. Mi się chciało więc zostałam, zresztą były w tym przedsionku łóżka z pierzynami, więc włożyłam sobie stopy pod piórka żeby je zagrzać.
Na środku teraz ustawiły się stoły ze słodyczami. Włożyłam tam też swoje zakupione wcześniej. Przyszedł znowu ten kapłan i zaczął brać dla grupy. Zaczęłam mu wydzielać swoje, tak żeby i mi zostało. Dałam mu też takie okrągłe donaty, różowe i białe. Jak był pełny, wrócił do ludzi.
Przyszło jakieś dziecko, chłopczyk, nie miał nic więc dałam mu całą garść swoich. Ale wtedy wyszła jakaś Baba i miała w rękach czerwone amerykańskie ciągutki, więc młody rzucił tymi moimi i wyciągnął łapy po tamte.
Pomyślałam – Co za smark…
I w sumie to chyba nawet ich nie dostał, bo Baba się z nimi gdzieś zawinęła. Ja już nie chciałam mu niczego dawać, więc został tylko ze smakiem.