Zamek w Paryżu – Zapis 597
Sen z 14.09.2023
Umawiałam się z Jolą na zdobycie szczytu w Komorowie, bo mój Partner chyba nie chciał. Zaproponowałam żebyśmy weszły na jakiś nieduży, 875m bodajże. Łagodny, ale z widoczną panoramą. Marzyłam o pogodzie do zdjęć, bo ostatnio horyzont był zasnuty lekką mgłą.
Akurat chyba z nią szłam z polami, ale nie wiem czy z nią. Z lewej czy prawej pojawił się pies, dosyć duży. Podbiegła do mnie. Dał się pogłaskać, nie był agresywny. Za min przyszły cztery kobiety. Rozebrały się wszystkie do naga i zaczęły sikać. Patrzyłam na to cały czas. Jak skończyły jedna podeszłam do mnie i zabrała psa. Chyba po to żeby przypadkiem nie poszedł z nami.
Zaczęłam iść jak zamkiem z dolnych poziomów.Każdy wyższy poziom był jakby półpiętrem. Ktoś mi to powiedział, albo sama wydedukowałam, bo powtórzyłam do siebie że wchodzę po półpiętrach. Szliśmy z całą rodzina mojego Partnera. Na jednym półpiętrze był skos, ja miałam buty na obcasie. Więc usiadłam i na tyłku przesuwałam się pod ścianą. Moja tiulowa jasnoniebieska suknia otuliła mnie jak chmurka. Jak partner to zobaczył, odezwał się ze złością do mnie że cyrk odstawiam. Wstałam więc i jakoś dało się iść, chociaż wcześniej wydawało mi się że stracę równowagę. Piękne były te pół pietra, bardzo stare, jak takie zaułki w starym zabytkowym mieście. Niesamowicie jasne i prześwietlone, bez sztucznego oświetlenia.
I wreszcie dotarłam do wielkiej sali. Jak tam wchodziłam to poprawiłam pelerynkę na sobie. Miałam taką ciemnozieloną, jak moja dawna sukienka z dzianiny. Miała frędzle, bo jak szłam to wszystko fajnie się na mnie ruszało. Do tego ciemną wąską spódnice. W rękach miałam cztery, różne kapelusze słomkowe. Na sali było chyba jakieś spotkanie projektantów i stylistów. Bo wszędzie były blaty z ubraniami i dodatkami. Przeszłam do stołu z dodatkami zaczęłam rozkładać te swoje kapelusze. Obok okularów, które nawet przesunęłam żeby moje kapelusze się zmieściły. Za mną był tłum ludzi.