Nowa działalność w bibliotece – Zapis 519
Sen z 23.03.2023
Szłam do domu rodzinnego lokalną drogą. Towarzyszyły mi Serafinki. W rozkopanym asfalcie leżało mnóstwo złotych pierścionków. Zbierałam to wszystko w trakcie marszu. Wybierałam co ładniejsze i z czystymi kamieniami szlachetnymi. Zabrałam nawet diamentowy naszyjnik. Serafinka która szła z boku miała może dwa w rekach, a ja już nie miałam jak tego pomieścić. Jakaś stara para szła w przeciwnym kierunku, jak się mijaliśmy to też widziałam że zbierają.
Zastanawiałam się jak takie dziadki pokonają tą pionową ścianę. Mignął mi obraz w pamięci że trzeba było wejść. I trzeba było mieć Partnera z którym to można było zrobić. Ja miałam Serafinkę i obie olbrzymią siłę rąk.
Raz wyjechały dwie dziewczyny z prawej, niby jakieś policjantki po cywilu. Serafinka mówi żeby nie zbierać, bo każą zapłacić. Ale i tak zbierałam, tylko dyskretniej. Nie zwróciły na mnie znacząco uwagi.
Doszłam do biblioteki, weszłam jak zwykle na jej tyły. Czas jak w latach osiemdziesiątych. Pojawił się od razu kot (katalizator) i dotrzymywał mi towarzystwa. Zrobiło się ciemno, ale nawet mi to nie przeszkadzało. Przechadzałam się, cudownie mi było wspominać, jak dobrze było być dzieckiem, widząc przestrzeń jak wtedy.
Wychodząc z tyłu zauważyłam że na wschodniej ścianie są wprawione nowe okna. Ale inwestycja wyglądała jak wstrzymana. Od frontu za to był tłum. Nowi właściciele zaczynali się wprowadzać. Zaczęłam rozmawiać z jednym z nich, o obowiązującym prawie. Wspominałam nawet o tych oknach poprzednich właścicieli. Że pewnie zostały zrobione bez dokumentacji i to było przyczyną ich plajty. Powiedziałam nawet że też pracowałam w tych papierach na górze biblioteki, i że teraz trzeba być na bieżąco, bo prawo zmienia się jak w kalejdoskopie.
I już chciałam odejść, bo zobaczyłam takie dwa betonowe bloki i określiłam czas. Nie było już lip, ale były bloki, więc czas to 1998r. Za blokami w poprzek leżał pomost z wozu, blokował ulicę powiatową. Chyba chciałam go przesunąć żeby udrożnić ruch, ale ten Gość mnie znowu zawołam i coś tam gadał. Powiedziałam, że jakby chciałby mieć kogoś do pracy, to niech się odezwie i znowu odwróciłam się do ulicy. Ale już niczego nie niej nie było.