Ale śmierdzisz – Zapis 433

Sen z 19.08.2022

 

Byłam u siebie. Miałam jakąś imprezę, bo zjechało sporo moich znajomych. Nocowali, bo jak wyjrzałam przez okno, to na podwórku na takim długim drągu wisiały kołdry. Swoją drogą nie wiedziałam że takie piękne mam. Sprzątałam też ostro, bo miałam odkurzacz w rękach. Wyciągnęłam z niego wielką garść włosów. O dziwo były czyste, w kolorze blondu i jasnego fioletu. Dałam to Córce, bo siedziała obok. Jak wyciągałam po chwili pranie, to też tam była głowa z włosami. I te to już cudo, lśniły w kolorach syrenich albo pawich, zielony, błękit, fiolet, róż. I też, że to niby zapasowa głowa mojej Córki ( ???)  chociaż twarzy nie widziałam. Roztrzepywałam tylko włosy żeby ładnie się ułożyły.

Pokazywałam gościom grządki. I nawet miałam mini winniczkę, jakoś za domem, ale teraz widzę że to było inne miejsce, tylko jakoś moja winniczka nałożyła się tym obrazem.

Pojawiła się Kaśka, moja koleżanka z liceum. Zabrała mnie do siebie. Coś tam rozmawiałyśmy swobodnie. Wspomniałam jej że Piotr u mnie był, odwróciła wtedy głowę, jakby nie chciała pokazać wyrazu twarzy. Wyprowadziła motor z garażu i wsiadłyśmy na niego. Takie było maleńkie to siedzonko że tyłek mi prawie wisiał. Miałam na sobie strasznie grubą kurtkę puchówkę i ona też, bo jak ją mocno złapałam to powietrze zeszło jak z pierzyny z piór. Spódnicę miałam do kostek jak Skłodowska Curie. Gruby brzydki materiał, nigdy takiego nie widziałam. Łukasz się chyba śmiał, że wpadnie mi koła.

Kaśka jechała dosyć sprawnie, zawiozła mnie na swoją działkę. Weszłam na grządkę i zaczęłam rozpoznawać rośliny jakie tam posadziła, większość ogrodowych. Na przykład fuksja, ale zobaczyłam też mięte polną. I jakieś gatunki których nie znam. I niby chodziłam po grządce, ale patrzę !!! a ja jestem w pomieszczeniu i te rośliny rosną jak na wielkim stole laboratoryjnym. Jakieś dzieci zaczęły się koło mnie pałętać.

Niby wróciłam z nią do jej domu. Coś mi chyba dali jeść, ale nie mogę sobie przypomnieć co. Była u niej para starych nauczycieli. Robili jakąś prezentację z fotografii. Fajnie to wyglądało, bo na przykład stała jakaś iluminacyjna choinka i na nią przyłożone było zdjęcie idealnie wypełniające tą zakryta część. Czyli ta prezentacja idealnie odwzorowywała obiekt. Dodatkowo jakoś ta kreska miała być wyraźne pociągnięta, tak że miała tworzyć się grafika. Nauczycielka zapytała się o jakąś radę. Zaczęłam grzebać w telefonie, bo stwierdziłam że mam idealne zdjęcie. Partner mi zrobił w domu.

Otworzyłam je i widzę że wyglądam jak 30 metrowy posąg, obok mnie stał drugi, też kobieta. Miałyśmy długie luźne szaty i podniesione głowy. Za plecami była lita skała, ale po lewej były następne posągi , a po prawej chyba całe miasto wykute w skale. Popatrzyłam i stwierdziłam, że nie, jednak im tego nie dam, nie pasowało do tej ich prezentacji.

Zorientowałam się, że coś cały czas siedziało za mną, przytulone do mojej prawej strony pleców i mocno obejmowało mnie rękami. Zaczęłam czuć swój pot. Z każdą chwilą coraz bardziej. Krępowało mnie to i wkurzało. Dziwny był to zapach, nigdy takiego nie czułam, nawet wydaje mi się że w ogóle nigdy takiego nie czułam, bo coś tam było w tym pocie, jeden składnik.

Nagle to coś z tyłu powiedziała mi do prawego ucha kobiecym głosem.

-Ale śmierdzisz.

Dziwny był ten głos, tak jakby powiedziało mi to z satysfakcją, że to ja śmierdzę. No, ale wrażenia na mnie ten ton nie zrobił, bo byłam świadoma tego smrodu. Nie mogłam dojść dlaczego mam taki zapach potu.

Odpowiedziałam że mam menopauzę, bo pomyślałam, że to może być przyczyną, że ten zapach jest taki intensywny i z tym składnikiem. O dziwo to coś dalej się trzymało moich pleców, jakby mu ten smród nie przeszkadzał, zresztą ten zapach też mi zaczynał słabnąć.