Psychiatra – Zapis 377
Sen z 23.04.2022
Byłam w biurze. Był Szef, ktoś jeszcze i psychiatra, ale to zorientowałam się później. Jak już kończyliśmy.
Rozmawiałam z nim, pamiętam wyraźnie jego twarz. Przypominał mi Moskala. Siedział za biurkiem, a ja na niskim falowanym foteliku przykryta puszystą kołdrą. Tylko, że złapałam się za na tym że podczas rozmowy cały czas zakładałam ręce za głowę. Myślałam o tym, jak on to może odczytać, czy za bardzo nie czuje się rozluźniona i dominująca. Więc odchyliłam się do przodu, ale rozłożyłam przy tym nogi jak facet i znowu pomyślałam czy nie stwierdzi, że jestem zbyt pewna siebie.
Patrzyłam na niego, taki średnio atrakcyjny był, jak dla mnie. Lekko otyły, okrągła twarz, zakola i te szczeciniaste, sztywne włosy jak u dzika. Wiek też nieokreślony, mógł mieć i 40 i 60 lat.
Chyba już było po rozmowie, bo grzebał coś w papierach i nawet się pożalił, że nie ma czasu nawet zrobić podjazdu, bo Basia, mój Szef i teraz Ja. Wstał i podszedł do drzwi.
Powiedziałam do niego – Ja mogę sypać solą! Za pieniądze.
Trzymając klamkę doktor die śmiał. Ale tak rzadko hehe… hehe… Jakiś ten śmiech był jak sraczka, nerwowy. Nie pamiętam kiedy słyszałam taki śmiech we śnie. Wyszedł zmieszany z dokumentami. Ja podeszłam do drugich drzwi i otworzyłam. W oddali widziałam las pokryty szadzią w promieniach słońca. To widok na który czekam, co roku, bo kocham ten widok kryształowych drzew.